Jechaliśmy autokarem do Warszawy. Byliśmy już sporo spóźnieni. Nagle kierowca zdecydowanie zjechał z Wisłostrady na most w kierunku Pragi. –
Gdzieee? Jak jedziesz, człowieku! – zaprotestowali wszyscy... Młody szofer ze zdziwieniem odwrócił głowę. –
GPS tak mi pokazał – oświadczył z rozbrajającą szczerością. Odwrotu nie było. W godzinach szczytu wpakowaliśmy się na drugi brzeg Wisły... Kilku desperatów wyskoczyło w biegu, próbując złapać taksówkę lub tramwaj do centrum. Wkurzona większość pozostała na miejscach, klnąc pod nosem i zerkając nerwowo na zegarki.
Obecna sytuacja Europy przypomina taką właśnie jazdę ze źle zaprogramowanym GPS-em. Włodarze UE powtarzają jak mantrę zaklęcia o imigrantach i potrzebie solidarności z nimi. Większość obywateli czuje podskórnie, że coś jest nie tak, ale dopóki autobus jedzie, nie chcą się wychylać.
Jedynie Orban nawiguje po staremu – według słońca i gwiazd. I on jeden wie, dokąd zdąża...
Żarty się kończą. Idą wybory. Trzeba nam dziś zmienić albo GPS, albo kierowcę. A najlepiej i jedno, i drugie...
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Lech Makowiecki