Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Dziś finał Ligi Europejskiej w Warszawie

W finale Ligi Europy zmierzą się dziś na Stadionie Narodowym dwa całkowicie różne zespoły – obrońca trofeum Sevilla i skromny klub z Dniepropietrowska, który wszystkie swoje sukcesy dedykuje ż

Colin Brough/ sxc.hu
Colin Brough/ sxc.hu
W finale Ligi Europy zmierzą się dziś na Stadionie Narodowym dwa całkowicie różne zespoły – obrońca trofeum Sevilla i skromny klub z Dniepropietrowska, który wszystkie swoje sukcesy dedykuje żołnierzom walczącym z separatystami we wschodniej Ukrainie. Zwycięzca dzisiejszego finału zagwarantuje sobie udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów w następnym sezonie.
 
To będzie wyjątkowy mecz. Do Warszawy przylecą kibice z 91 krajów, a spotkanie transmitować będą stacje z ponad 100 krajów. UEFA zadbała, by piłkarze Dnipro Dniepropietrowsk i Sevilli mogli na Narodowym pokazać cały kunszt. Dlatego też sprowadziła z Niemiec murawę, ponieważ ta polska nie spełniała oczekiwań. Wczoraj do Warszawy przyleciały oba zespoły, a także 30 samolotów z kibicami Sevilli. Ukraińcy przybędą do Polski drogą lądową – wczoraj kibice Dnipro spot­kali się we Lwowie, stamtąd autobusami przyjadą do Warszawy.

Na Narodowym ma być niemal osiem tysięcy fanów z Hiszpanii. Ich klub zagra dziś w czerwonych koszulkach – takich jak w 2007 r. w wygranym po rzutach karnych z Espanyolem Barcelona w finale Pucharu UEFA. Sevilla liczy na doping polskich fanów, a to z tego powodu, że gra w niej reprezentant Grzegorz Krychowiak oraz obrońca Timothee Kolodziejczak, który ma polskie korzenie.

Sevilla to dużo bardziej utytułowany klub niż Dnipro. Udział trzeciej drużyny ukraińskiej ekstraklasy w finale Ligi Europy do duża sensacja. Trener Myron Markiewicz przed meczem zdradził, że wszystkie sukcesy Dnipro dedykowane są żołnierzom walczącym z terrorystami we wschodniej Ukrainie.

– Sevilla jest faworytem, trudno będzie ją pokonać, ale dla moich piłkarzy będzie to najważniejszy mecz w ich karierach – powiedział pochodzący spod Lwowa szkoleniowiec. Awans jego zespołu jest tym większą niespodzianką, że wszystkie mecze rozgrywali na wyjazdach. UEFA nie zgodziła się, aby mecze odbywały się w Dniepropietrowsku, gdzie zbyt blisko jest do terenów objętych wojną. Dlatego ekipa Markiewicza grała w Kijowie na stadionie olimpijskim.

– Na początku niemal nikt nie przychodził na nasze mecze, dopiero kiedy Dynamo odpadło, a my graliśmy w półfinale z Napoli, na stadionie pojawiło się aż 60 tys. fanów. Teraz gramy dla całej Ukrainy. Zwycięstwo nad włoskim klubem zadedykowaliśmy naszym żołnierzom. To młodzi chłopcy, a tylu już ich zginęło. W finale też chcemy dla nich zwyciężyć. Wojna szybko się nie skończy. Rosja nadal będzie nas męczyła. Na froncie walczą nawet chłopaki z mojej dalszej rodziny – powiedział Markiewicz, którego dziadek był Polakiem i z tego powodu trener świetnie zna nasz język.

Kapitan Dnipro Rusłan Rotań zdradził, że on i jego koledzy czują się jak bohaterowie bajki.
– Przed startem rozgrywek nikt nie spodziewał się, że nasze marzenia mogą się spełnić. Z każdą rundą bajka zaczęła zamieniać się w rzeczywistość – powiedział Rotań.

Transmisja meczu w TVP 1 od godz. 20.20

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Artur Szczepanik