Takie rzeczy nie dzieją się jedynie w amerykańskich filmach. Wszystko wskazuje na to, że w zbliżających się wyborach prezydenckich do walki znów staną Clinton i Bush. Ostatnio kandydaci z tych dwóch klanów politycznych starli się w wyborczym wyścigu w 1992 r. – wówczas zwycięstwo było po stronie Clintonów.
Niedawna decyzja byłej sekretarz stanu Hillary Clinton o chęci ubiegania się z ramienia Partii Demokratycznej o najważniejszy urząd w państwie nie była zaskoczeniem. O
d dłuższego czasu mówiło się, że Hillary przygotowuje się do objęcia tego urzędu i stara się trzymać jak najdalej od wielu kompromitujących inicjatyw obecnej głowy państwa Baracka Obamy. Nawet jej krytycy z prawicy zwracają uwagę, że na pewno w sprawach zagranicznych byłaby o wiele bardziej zdecydowanym liderem Zachodu niż Obama. Hillary Clinton cieszy się też dużym poparciem w elektoracie Demokratów i dziś niezwykle trudno będzie znaleźć dla niej przeciwnika w prawyborach u amerykańskiej lewicy – chętnych jak na razie brak.
Zupełnie inna sytuacja panuje wśród Republikanów. W styczniu br. z ponownego kandydowania zrezygnował Mitt Romney, który reprezentował partię w wyborach prezydenckich w 2012 r. i przegrał decydujące starcie z Obamą. Od tego czasu w ugrupowaniu politycznym trwa zażarta walka o poparcie szefostwa partii i sympatię elektoratu. Z sondaży wynika, że do decydującego starcia o możliwość powalczenia z Clinton stanie w szrankach dwóch kandydatów, którzy są obecnie liderami sondaży na prawicy.
Według badania Quinnipiac University z 22 kwietnia
gubernator Wisconsin Scott Walker cieszy się 18-proc. poparciem wśród wyborców Partii Republikańskiej, a jego główny rywal i do niedawna lider badań Jeb Bush poparciem o 2 proc. mniejszym. Kolejni prawdopodobni kandydaci Republikanów mają o wiele mniejsze szanse: gubernator New Jersey Chris Christie i były gubernator Arkansas Mike Huckabee mają 8-proc. poparcie, a senatorzy Rand Paul i Ted Cruz po 6 proc.
Jeb Bush, syn i brat byłych prezydentów USA, były gubernator Florydy, poinformował wczoraj, że zebrał rekordową kwotę w historii republikańskich kampanii wyborczych. „Washington Post” ocenia, że chodzi o 100 mln dol., które uda się zebrać do końca maja przez jego tzw. Super PAC – komitet akcji politycznej (political action committee). Zdaniem ekipy Jeba Busha, który jednak wciąż oficjalnie nie zgłosił chęci kandydowania, jest to wystarczająca kwota, by pokryć koszty kampanii o nominację z ramienia Republikanów.
Jego główny przeciwnik, 47-letni Scott Walker, ma o wiele bardziej konserwatywne poglądy niż Bush. Niedawno Walker poparł zakaz aborcji po 20. tygodniu ciąży. Jego słabością jest brak doświadczenia w polityce międzynarodowej.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Aleksander Kłos