Niejaki Andrzej Artymowicz pojechał do Moskwy i wiele usłyszał. Nie wiadomo, czy najpierw odwiedzał tę samą knajpę co min. Tomasz Arabski, jedno jest pewne – pan Andrzej usłyszał głosy tam, gdzie nie zdołali ich usłyszeć najlepsi specjaliści. Człowiek słyszący „głosy” zostałby w najlepszym razie uznany za nawiedzonego. Tu przeciwnie – ponieważ chodzi o głos gen. Błasika w kokpicie tupolewa, Andrzej Artymowicz ma status eksperta prokuratury wojskowej prowadzącej śledztwo smoleńskiej.
W końcu pan Andrzej to nie byle kto – jest bratem Pawła Artymowicza, człowieka, który po katastrofie zaangażował się w umacnianie wersji gen. Anodiny i osobiście robił wszystko (również posługując się wulgarnym językiem), by udowodnić, że za katastrofę odpowiadają polscy piloci i gen. Błasik. Paweł Artymowicz, choć to tylko specjalista od astrofizyki, funkcjonuje jako ekspert zespołu Macieja Laska, tego, co to ma wbijać do głów motłochu, że w Smoleńsku doszło do zwyczajnego wypadku. Nie może dziwić, że jego brat Andrzej, choć jest jedynie absolwentem reżyserii dźwięku, jeszcze przed wyjazdem do Moskwy dawał gwarancję, że usłyszy głosy, które pozwolą podważyć prokuraturze ekspertyzę Instytutu Sehna.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas