Pro Futuris, organizacja poszkodowanych kredytobiorców we frankach szwajcarskich, szykuje się do pozwu przeciwko Komisji Nadzoru Finansowego. Zarzuca jej, że mimo ustawowego obowiązku nie ostrzegła klientów przed toksycznymi kredytami. Przez całą Europę przetacza się bunt przeciwko pazernym bankom. Poszkodowani żądają interwencji rządów - informuje "Gazeta Polska Codziennie".
Komisja Nadzoru Finansowego wiedziała o ryzyku kredytowym i mimo swojego ustawowego obowiązku nie ostrzegła klientów.
To powód, dla którego organizacja Pro Futuris przygotowuje się do złożenia zbiorowego pozwu z żądaniem odszkodowania od skarbu państwa. Już w 2007 r. w raporcie o sytuacji banków KNF opisała przyczyny amerykańskiego kryzysu na rynku nieruchomości, ale polskie banki nie wyciągnęły z tego żadnych wniosków.
Instytucje kredytowe w USA, dążąc do wykorzystania prosperity w handlu domami i mieszkaniami, zaczęły naginać procedury. Pożyczki otrzymywali ci, którzy nie mieli odpowiedniej zdolności kredytowej. W skrajnych wypadkach kredyt przyznawano nawet osobom nieposiadającym stałego źródła dochodu. Banki w Polsce również zaczęły docierać do klientów, których zdolność kredytowa była wątpliwa, oferując im kredyty w walucie obcej, głównie we frankach szwajcarskich.
KNF jednak nie reagowała.
Komisja, troszcząc się o wyniki finansowe sektora bankowego, ostrzegała banki, że sytuacja finansowa kredytobiorców może się pogorszyć z różnych powodów, m.in. wskutek wzrostu kursu franka.
Nie skierowała jednak żadnych ostrzeżeń do nieświadomych zagrożenia kredytobiorców. Nadzór finansowy wiedział, że nie tylko rośnie liczba kredytów udzielanych we frankach, ale także ich wartość. Klienci pożyczali już nie 150 tys. zł, a powyżej 300 tys. zł. Banki zaczęły też żonglować zdolnością kredytową, rozciągając spłatę nawet do 40 lat.
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Skrobisz