Nie oszukujmy się, że światowym przywódcom w maszerowaniu ramię w ramię z szefem MSZ-etu Rosji Siergiejem Ławrowem chodzi wyłącznie o obronę wolności słowa. Ta sama Rosja ma na sumieniu życie kilkudziesięciu dziennikarzy, którzy zginęli z rąk kremlowskich siepaczy, nie ideologicznych zamachowców. Zachód tylko czekał na pretekst, by wybaczyć Rosji i wrócić do interesów.
Celem niedzielnego marszu w Paryżu nie była więc tylko obrona demokracji. To marsz odnawiający sojusz Zachód–Rosja, gdzie Polska i inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej są tylko narzędziem, a może i (co pokazał wypadek Ukrainy) rosyjską „przystawką”. Bez złudzeń, interesy z Rosją dla Niemiec czy Francji są elementem racji stanu. Prorosyjski kurs jest jednak daleki od racji stanu Polski, co pokazało siedem lat relacji Donalda Tuska z Władimirem Putinem, które faktycznie były okresem totalnej uległości. Tym bardziej dziwi udział Ewy Kopacz w paryskim marszu z Ławrowem.
Dla niej to zapewne świetny pretekst, by uciec od protestujących górników, jednak w dłuższej perspektywie przez panią premier stajemy się współodpowiedzialni za powrót Rosji do zachodniego świata.
---
13 kwietnia 2010 r. w Moskwie odbyło się międzyrządowe spotkaniu polsko-rosyjskie, na którym
przedstawiono wniosek krajów UE i "innych państw europejskich" oferujących pomoc w badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Projekt ten, przy całkowicie biernej postawę przedstawicieli rządu Donalda Tuska, nie został rozpatrzony.
Jak widać na odzyskanym przez portal niezalezna.pl nagraniu,
Ewa Kopacz, ówczesna minister zdrowia i przedstawiciel polskiego rządu, nawet nie oponowała, a zamiast twardo negocjować, mówiła o fantastycznej współpracy oraz rozpływała się nad gościnnością, profesjonalizmem i doskonałym tempem pracy Rosjan.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Samuel Pereira