„Widzieliśmy wypadek sportowego samochodu na Puławskiej, prowadzonego przez znanego dziennikarza motoryzacyjnego. Przecież on został rozbity na drobniutkie strzępy” – tak rok temu Wiesław Jedynak, członek rządowej komisji Millera, usiłował udowodnić, że tupolew spadający z wysokości kilkunastu metrów mógł rozpaść się na 60 tys. kawałków.
Porównanie Jedynakowi nie wyszło. Widzowie wiedzieli, że w skasowanym wozie przeżyła jedna z dwóch znajdujących się w nim osób – w odróżnieniu od katastrofy smoleńskiej. Widzowie wiedzieli także, że auto dziennikarza uderzyło w betonowy, olbrzymi słup, w odróżnieniu od lądującego na grząskim gruncie 80-tonowego tupolewa. Podobnych manipulacji mieliśmy ze strony Jedynaka więcej. Nie wszystkie widzowie mogli natychmiast wychwycić. Jak choćby w prorosyjskiej propagandówce National Geographic „Śmierć prezydenta”, gdzie Jedynak – obok byłego ministra Jerzego Millera i Macieja Laska – wsparł autorytetem polskiego urzędnika oskarżenia pod adresem Polski i pilotów Tu-154M. Teraz Jedynak dostał fuchę dyrektora w LOT. Skończył mu się repertuar manipulacji? Ucieka przed 5. rocznicą katastrofy?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas