Z informacji o tym, że Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację Adama Michnika w procesie, który redaktor „Gazety Wyborczej” wytoczył Rafałowi Ziemkiewiczowi o naruszenie dóbr osobistych, oczywiście należy się cieszyć. To tylko tyle, i aż tyle – jak widać jakieś namiastki wolności słowa jednak w Polsce istnieją.
Dobrze też, że są sędziowie, którzy mają wyczucie proporcji i rozumieją, gdzie przebiegają granice wolności wypowiedzi. Niestety, ciągle jest to mniejszość. Przychodzą tu na myśl słowa prof. Adama Strzembosza o tym, że wymiar sprawiedliwości sam się oczyści. Nie oczyścił się, cały czas jest taki, jak to sobie postanowili ci, którzy decydowali o losach Polski przy Okrągłym Stole – związany kadrowo i instytucjonalnie z czasami PRL‑u. Najlepszym dowodem na prawdziwość tej opinii jest sprawa Czesława Kiszczaka, który z powodu nieustannego przewlekania procesów nie może odpowiedzieć za zbrodnie komunizmu, w tym stanu wojennego. Nie spodziewam się, żeby został on kiedykolwiek prawomocnie skazany.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Tadeusz Płużański