Jak można szukać sprawiedliwości w sądach, jeśli Sąd Najwyższy nie jest wolny od patologii? „Ta kasacja jest źle napisana. Powiem ci, co tu jest kompletną kichą” – takich instrukcji udzielał sędzia SN Henryk Pietrzkowski koledze, który za drogie prezenty i gotówkę pomagał pewnemu biznesmenowi przepchnąć sprawę przed SN.
Urągało to etyce zawodowej i naruszało prawo – pomagając pisać kasację, sędzia nie mógł wykluczyć, że to jemu przypadnie ona do rozpatrzenia. Kiedy dwa lata temu „GP” i „Rz” pisały o korupcji w wymiarze sprawiedliwości sięgającej najwyższych szczebli sądownictwa, opisując m.in. przypadek Pietrzkowskiego, I prezes Sądu Najwyższego twardo stanął w obronie swoich kolegów.
Podstawą do takiej postawy pierwszego prezesa były złożone na jego ręce oświadczenia sędziów – bohaterów artykułów, w tym Pietrzkowskiego, który zaprzeczył, by komukolwiek udzielał pomocy w pisaniu kasacji. Właśnie nagrania z rozmów w tej sprawie ujawniła TV Republika. Już nie ma wątpliwości, że Pietrzkowski nie stroni także od kłamstwa. No cóż, 25 lat temu prof. Adam Strzembosz wierzył, że środowisko sędziowskie „samo się oczyści”. Była to mrzonka. Czarne owce w togach jak hasały, tak hasają.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas