Jak doniósł wczorajszy dziennik „Rzeczpospolita”, Ministerstwo Obrony Narodowej przygotowuje przetarg na dostarczenie polskiej armii nowoczesnego systemu obrony przeciwlotniczej. Rozpisanie tego typu przetargu sugeruje, że
obecnie nie mamy skutecznego systemu takiejże obrony. W istniejącej sytuacji, gdy coraz częstsze są naruszenia granic NATO (w tym polskich) przez rosyjskie samoloty i zagrożenie atakiem lotniczym od wschodu staje się coraz realniejsze, nie jest to informacja szczególnie krzepiąca. Oczywiście sam fakt przetargu mógłby cieszyć i świadczyć o trosce ministra Siemoniaka o polską armię, gdyby nie kwestia… czasu. Jesteśmy jednak z tym gotowaniem się do wojny powietrznej trochę spóźnieni.
Dostawca systemu zostanie wyłoniony do 2016 r., a sam system ma być gotowy do… 2023 r. Tyle że wtedy, jeśli wszystko na arenie międzynarodowej pójdzie źle, już nas może od dawna nie być. Czy szefostwo MON nie uważa, że czasy wymuszają w kwestii dozbrajania naszej armii pewien pośpiech?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Igor Szczęsnowicz