„Patriotyzm nie ma żadnego moralnego uzasadnienia” – napisała „Wyborcza”, gdy prezydent Lech Kaczyński zorganizował defiladę wojskową w dniu święta Wojska Polskiego i podkreślił, że to także święto patriotyzmu.
Dobrze jest mieć w pamięci porównanie: prezydent Kaczyński otwiera paradę wojskową, jadąc dumnie wozem bojowym obok szefa Sztabu Generalnego gen. Franciszka Gągora; parę lat później Bronisław Komorowski stoi na trybunie w otoczeniu skompromitowanych permanentną uległością wobec Moskwy i Berlina przedstawicieli rządu Tuska. Komorowski, podobnie jak jego świta, udekorowany jest wpiętym w klapę kotylionem – na znak, że jest patriotą. Gdyby to był 3 maja, miałby jeszcze jeden dowód swojego patriotyzmu – czekoladowego orła. Patriotyzmu prof. Kaczyńskiego nikt nie musiał dowodzić, wrogowie właśnie za patriotyzm wściekle go atakowali. Nawet gdy pisali o „pokazie kieszonkowego militaryzmu” Kaczyńskiego, wiedzieli, że jest gotów bronić Ojczyzny za pomocą wszelkich środków, także militarnych, i że będzie nadal odbudowywał polską armię i szacunek do niej. W odróżnieniu od rządów PO, którym zawdzięczamy całkowity rozkład polskiej armii.
W zamian mamy kotylionowy patriotyzm Bronisława Komorowskiego.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas