Bronisław Komorowski i Donald Tusk do ostatniej chwili próbowali wykręcić się od uczestnictwa w upamiętniających 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego uroczystościach na Powązkach. Premier zasłaniał się kontuzją barku, dopóki ktoś mądrzejszy w końcu mu nie wytłumaczył, że nawet dzieci wiedzą, iż nadwerężenie barku nie przeszkadza w chodzeniu, więc taką wymówkę żyjący powstańcy przyjmą jak obelgę. Strach elit III RP przed obchodami wybuchu Powstania nie dziwi. Nie chodzi tylko o strach przed niemożliwą do zatarcia pamięcią o tym, że nawet opór nie rokujący powodzenia, opór prowadzący do ofiar, ma głęboki sens, co widać na przykładzie kolejnych pokoleń, które wobec nowych zagrożeń dla Polski chętnie szukają wzorców w szeregach cichych Bohaterów Sierpnia ’44. Ale strach platformerskich władz przed uroczystościami w Godzinę W wynika z jeszcze jednego faktu.
W tym symbolicznym dla Polski momencie, kiedy oddawana jest chwała Bohaterom, jaskrawiej widać upadek i tchórzostwo przedstawicieli rządów Platformy i PSL-u. Buczenie i gwizdy, które tego dnia im towarzyszą, są tylko mizerną namiastką kary, jaka ich musi spotkać. I z roku na rok te symboliczne gwizdy są głośniejsze.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas