„W bulu” i bez „nadzieji” na szybkie zakończenie III RP minęły cztery lata prezydentury Bronisława Komorowskiego. Zarówno w sferze obyczajów, jak i polityki wielbiciel czekoladowych orłów i strzelania do saren może się ścigać o palmę pierwszeństwa z Aleksandrem Kwaśniewskim. Obaj umacniali dawne powiązania i promowali towarzyszy (w szczególności powiązanych z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi). A na światowych salonach kompromitacja goniła gafę
. I nie wiem, co gorsze: Kwaśniewski po pijaku usiłujący przed siedzibą ONZ wsiąść do bagażnika limuzyny czy Komorowski na trzeźwo sugerujący Barackowi Obamie, by sprawdził wierność swojej
żony... Piszę o tym zupełnie serio, bo wyśmiewać prezydenta z Ruskiej Budy nie można, chyba że ktoś jest przygotowany na wczesnoporanną wizytę funkcjonariuszy ABW – jak to miało miejsce w wypadku nastolatka, który przygotował satyryczną stronę internetową AntyKomor.pl. Pełniąc najwyższą godność w państwie, Komorowski wielokrotnie dowiódł, że nie zamierza przypominać okoliczności, dzięki którym jest prezydentem. Nie można się temu dziwić.
W końcu lepszym wzorem do naśladowania jest dla niego Wojciech Jaruzelski niż Lech Kaczyński.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas