Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

"Donald Tusk w tym czasie sypał pieniędzmi" - ujawnia były członek KLD

- Powinna powstać komisja śledcza do zbadania afer Donalda Tuska – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Krzysztof Wyszkowski, były członek Kongresu Liberalno-Demokratycznego, z którego wys

 PAP/Tomasz Gzell
PAP/Tomasz Gzell
- Powinna powstać komisja śledcza do zbadania afer Donalda Tuska – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Krzysztof Wyszkowski, były członek Kongresu Liberalno-Demokratycznego, z którego wystąpił po konflikcie z kierownictwem partii na tle ujawnienia przez niego w maju 1992, że ówczesny minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski był agentem SB.

Paweł Piskorski, był sekretarz generalny KLD ujawnia w tygodniku "Wprost", że partia Donalda Tuska była finansowana przez niemieckie CDU. W tym samym czasie Piskorski prowadzi własną kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego. Wierzy Pan Piskorskiemu?
Znam Pawła Piskorskiego i on w KLD był naprawdę ważną osobą z dostępem do najważniejszych informacji z tego okresu. Piskorski razem z Tuskiem prowadził wtedy biuro partyjne w hotelu Mariott. Jak rozumiem Paweł Piskorski nie jest samobójcą i ujawnia tylko część posiadanej wiedzy. Przekazanie pełnej wiedzy mogłoby go narazić na osobiste kłopoty. Sam funkcjonował w tym środowisku i część z tych nieprawidłowości pogrążałaby też jego.

W co gra Piskorski?
Zwykłą strategią polityczną jest przekazanie części prawdy, by partnera skłonić do pożądanych zachowań. Na użytek tych wyborów, wzmocnienia pozycji politycznej, czy z powodów osobistych Paweł Piskorski zdecydował się teraz, po 20 latach powiedzieć więcej niż kiedykolwiek na temat finansowania KLD. Dobrze, że teraz zaczął mówić. Teraz rolą dziennikarzy jest zmusić Donalda Tuska po powiedzenia całej prawdy w tej sprawie.

Powinna powstać komisja śledcza ws. finansowania partii politycznych przez kapitał zagraniczny?
To nie pierwsza afera związana z liderem PO. Donald Tusk to kopalnia afer. Właściwie każda rzecz, której się dotknął nadaje się do zbadania przez odpowiednie instytucje. Przede wszystkim powinna powstać komisja śledcza do zbadania afer Donalda Tuska. 

[Będzie zmiana na stanowisku rzecznika rządu? Do tej roli aspiruje Dominika Wielowieyska]

Jeśli rzeczywiście Niemcy na początku lat 90. inwestowali pieniądze w Tuska, to chyba się opłaciło?
Jego kariera robi wrażenie od dawna. Od nikomu nieznanego chłoptysia ze wsi do członka Komisji Likwidacyjnej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej "Prasa-Książka-Ruch", gdzie siedział razem z Janem Bijakiem, ówczesnym redaktorem naczelnym "Polityki". Oni dzielili gigantyczny majątek i fenomenalne kompetencje i wpływy! Jeżeli razem z innymi członkami komisji rozdawał tytuły i pieniądze poszczególnym redakcjom, to Tusk faktycznie kształtował ład medialny i komunikację społeczną, która funkcjonuje do dzisiaj.

Jednym słowem Niemcy wiedzieli w kogo zainwestować
To nie jest tak, że Niemcy proroczo wiedzieli w kogo warto zainwestować, kto zostanie kiedyś premierem. Pukali w różne drzwi, proponowali pieniądze i stwierdzali, który człowiek „się nadaje”. Ja w tym czasie nigdy bym nie podejrzewał, że Donald Tusk zrobi taka karierę. Sam o sobie mówił, że jest tylko „macherem z zaplecza”. Takie "decyzje inwestycyjne" podejmowano po kontakcie bezpośrednim.

Pana, jako członka KLD również wtedy zapraszano na takie spotkania?
Tak, w tym czasie i mnie zapraszano do różnych ambasad, różne majętne środowiska proponowały rozmowy. Sprawdzali czy nadaję się na takiego partnera, czy mi też można coś konkretnego zaproponować. Loty na riwiery prywatnym samolotem - takich zaproszeń było sporo. Trzeba tylko było pozytywnie na nie odpowiedzieć. Nikt proroczo nie zdawał sobie sprawy z kariery Donalda Tuska, tylko ktoś zapukał, sprawdził i uznał, że on się nadaje. I Donald Tusk się nadał! Sprawdził się doskonale jako ten "macher z zaplecza", który zajmuje się nie strategią dla Polski, tylko interesami wpływowych grup.

Co miało wpływ na taką, a nie inną karierę Donalda Tuska?
To jest człowiek wychowany na podwójnej kulturze. Mówi, że to kaszubska kultura, ale w jego przypadku to kultura polsk-niemiecka, a dokładnie mówiąc niemiecko-polska, gdzie Niemcy to podmiot nadrzędny, przy którym "polskość to nienormalność", jak to stwierdził sam Tusk. To tradycja niemieckiej wyższości i w sytuacji gdy, jak rozumiem zgłasza się ktoś z Niemiec zachodnich, to on podchodzi z szacunkiem do takiej propozycji. Sam żywi od lat pogardę do wizji polskości, z jej mitami i czynnikami ideowymi, w tym też do katolicyzmu. W tym duecie Niemcy gdańskie zawsze były bardziej protestanckie, Polska katolicka.

Skąd nerwowość samych dziennikarzy w tej sprawie? Niektórzy reagują bardziej agresywnie niż politycy PO.
To ciekawe, bo gdy się dowiedziałem o tej sprawie, natychmiast pomyślałem, że to będzie papierek lakmusowy: kto mówi własnym głosem, kto jest funkcjonariuszem w dziennikarstwie. Jest w tym drugie dno. Donald Tusk w tym czasie sypał pieniędzmi, KLD organizował wtedy bardzo szerokie imprezy towarzyskie. Zapraszano dziennikarzy, elitę kulturalną i tak zarzucili sieć w to środowisko artystyczno-medialne. Te dziennikarki, które uwodziły konkretnych funkcjonariuszy partyjnych, rzucały się wręcz na nich. Oni nieprzyzwyczajeni do tych warszawskich obyczajów byli w szoku, to też miało na nich osobisty wpływ.

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira