Dziewięć tysięcy złotych renty pobiera komunistyczny zbrodniarz Czesław Kiszczak. Ta informacja, podana przez „Super Express”, szokuje. Szokuje też to, że przeszła bez echa. Kiszczak od lat migał się przed – nadzwyczaj w jego wypadku spolegliwym – wymiarem sprawiedliwości. Zabiegał, by uznać go za zbyt schorowanego do uczestnictwa w procesie. Jego partyjny kolega Ryszard Jacek Żochowski (który ponoć w nagrodę został potem ministrem zdrowia) wystawiał mu lekarskie zwolnienia, które miały dowodzić, że Kiszczak cierpi na serce (co nie przeszkadzało mu forsować się na wakacjach w Egipcie). Dlatego proces o śmierć górników „Wujka” przeniesiono z Katowic do – bardziej miłego Kiszczakowi – sądu w Warszawie. Podobna sytuacja dotyczy Wojciecha Jaruzelskiego. Obaj nie odczuli skutków ustawy zmniejszającej emerytury funkcjonariuszom PRL-owskiego systemu represji, bo obaj pobierają renty, które są wyższe niż ich generalskie emerytury. A wszystko sprowadza się do jednego –
trzeba zdegradować generałów, którzy mają na rękach krew obywateli własnego państwa. Nie będzie wtedy problemu ich generalskich emerytur czy rent. Dożycie sędziwego wieku nie oznacza zatarcia zbrodni.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas