Niemcy już od stycznia badają, czy Warszawa gotowa jest zrezygnować z kontraktów z Amerykanami. „Financial Times” pisze z kolei o polskich nuklearnych ambicjach i łączy je z programem europejskiego lub niemieckiego parasola. Obawy związane z amerykańskim neoizolacjonizmem i polityką wobec Moskwy są do pewnego stopnia zrozumiałe. Ale dlaczego mamy wpadać z deszczu pod rynnę, czyli z zależności od amerykańskiej zbrojeniówki do niemieckiej? Wielu analityków podkreśla, że być może sensowniejszym scenariuszem byłoby wzorować się np. na Turcji, jeśli mowa o inwestowaniu we własną zbrojeniówkę, co na dłuższą metę jest i tańsze, i bardziej pożądane jako impuls rozwojowy. Natomiast od Izraela moglibyśmy się uczyć, że głowice najlepiej jest mieć własne i o tym nie mówić. To dobry moment, aby zawalczyć o zbrojeniową niepodległość. Naprawdę. Choć oczywiście nie z tym rządem.