Niemal od początku śledztwa smoleńskiego prokuratura wojskowa traktuje rodziny ofiar jak zło konieczne.
Prokuratorzy nawet nie usiłują tego ukrywać. Pełnomocnicy rodzin nie mogą kopiować wszystkich akt sprawy, a równocześnie mają utrudniony dostęp do nich (jest niewielka liczba stanowisk, gdzie mogą zapoznawać się z materiałami ze śledztwa, co powoduje, że chętni nie mogą wtedy, gdy chcą, przeglądać dokumentacji, tylko muszą czekać w kolejce). Wnioski dowodowe pokrzywdzonych leżą całymi miesiącami w szufladach (np. wnioski o przeprowadzenie ekshumacji, choć zwłoka oznacza w tym wypadku niepowetowane straty) albo są jawnie lekceważone (jak wniosek o powołanie do grona biegłych światowej sławy patologa prof. Michaela Badena). Rodzinom zarzuca się, że dokonują przecieków zeznań świadków, ale sama prokuratura dowolnie żongluje zeznaniami i bez uzgodnienia tego z pokrzywdzonymi ujawnia te, które rządzącej PO pasują do bieżącej gry politycznej, mającej osłaniać sfalsyfikowany raport komisji Millera. Na koniec odmawia się rodzinom zapoznania z ekspertyzami przed ich przedstawieniem dziennikarzom.
Panie Prokuratorze Generalny, dlaczego rodziny smoleńskie to pokrzywdzeni drugiej kategorii?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas