W sztok pijany sędzia Marcin M. wywołał awanturę na szkoleniu zorganizowanym przez Iustitię i Komisję Europejską. Tak karczemną, że personel hotelu chciał nawet wzywać policję. Na tym się nie skończyło – po powrocie do pracy rzucił się z pięściami na innego sędziego – na oczach pracowników sekretariatu i osób postronnych. Konsekwencje? Praktycznie żadne, bo przeszedł w stan spoczynku z nieznacznie obniżonym wynagrodzeniem.
– Wprawdzie sędzia też człowiek, który może popełniać błędy, ale poprzeczka musi być zawieszona znacznie wyżej. Skoro, jako sędziowie, w jakimś sensie oceniamy moralność innych, to musimy być nieskazitelnego charakteru
– tłumaczy „Gazecie Polskiej” sędzia Kamila Borszowska-Moszowska z Sądu Okręgowego w Świdnicy. Będąc zarazem zastępcą rzecznika dyscyplinarnego, wielokrotnie analizowała przewinienia kolegów po fachu. – Wszystkie czyny popełnione przez sędziów będących pod wpływem alkoholu powinny być surowo karane – podkreśla. – Niestety, sądy dyscyplinarne są strasznie niewydolne, a to powoduje w przeświadczeniu społecznym przekonanie, że sędziowie to święte krowy. Choć wielu rzeczywiście tak o sobie myśli – dodaje.
O bulwersujących wydarzeniach, do których doszło niespełna rok temu, krążą rozmaite opowieści wśród prawników w całej Polsce. Temat zdawkowo pojawił się także na jednym z posiedzeń Krajowej Rady Sądownictwa. „Gazeta Polska” poznała jednak szczegóły i przeraża, że sprawcami tak prymitywnych zachowań mogą być osoby nierzadko decydujące o ludzkim życiu.
Na przełomie lutego i marca ub.r. w hotelu w Ołtarzewie (Mazowieckie) odbyło się trzydniowe szkolenie, które zorganizowało Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia, a współfinansowała Komisja Europejska. Zjechali sędziowie z różnych regionów kraju.
Pierwszy dzień minął bez większych niespodzianek. Z reguły podczas tego typu wydarzeń jednego wieczoru przygotowana zostaje „integracyjna” kolacja, na której można w luźniejszej atmosferze porozmawiać o poważnych sprawach. Nie inaczej miało być w Ołtarzewie, przewidziano nawet zabawę taneczną, ale plany pokrzyżował sędzia Marcin M., doświadczony karnista z Sądu Rejonowego w Siemianowicach Śląskich. Kilka lat temu antybohater gigantycznego skandalu, bo w restauracji w Katowicach nadużył alkoholu, wszczął awanturę, aż musieli interweniować policjanci, którzy zawieźli go do izby wytrzeźwień.
– Przed sądem dyscyplinarnym kajał się i przepraszał, zapewniał, że to był incydent, który się nie powtórzy. Wówczas poprzestano jedynie na naganie
– opowiada „GP” jeden z sędziów.
Najwyraźniej tamta nauczka na niewiele się zdała…
W piątek (1 marca) Marcin M. musiał dość wcześnie zacząć raczyć się alkoholem, bo podczas kolacji był już w sztok pijany. Oczywiście, nienaturalnym zachowaniem szybko zwrócił na siebie uwagę innych uczestników szkolenia i w pewnym momencie zażądano, aby opuścił salę. Wtedy wpadł w szał, zaczął wrzeszczeć, kląć, próbował nawet uderzyć jedną z sędzi. '
Tego było już zbyt wiele. Kilku mężczyzn próbowało go obezwładnić i wyprowadzić, ale Marcin M. był bardzo agresywny. Sytuacja stała się na tyle absurdalna, a zarazem niebezpieczna, że personel hotelu chciał przerwać spotkanie. W końcu jednak komuś udało się namówić Marcina M., aby wrócił do pokoju i poszedł spać.
Na drugi dzień rano wcale nie było spokojniej. Po zejściu na śniadanie Marcin M. zaczął nagle wyzywać innego sędziego – kolegę, który odmówił zawiezienia go do Siemianowic Śląskich. Chwilę później, już w holu przy recepcji, M. nadal był agresywny i wulgarny, szarpał mężczyznę, a nawet groził mu pobiciem. Obsługa musiała być zszokowana (w końcu mieli do czynienia z sędziami), recepcjonistka chciała wręcz wezwać policję, ale Marcin M. ostatecznie opuścił hotel.
To jednak nie koniec szokującej historii. Dwa dni później (4 marca) Marcin M. rano pojawił się w Sądzie Rejonowym w Siemianowicach Śl. Na korytarzu spotkał tego samego sędziego, którego zaatakował w hotelu. I sytuacja się powtórzyła – niezrozumiała agresja, wulgaryzmy, wyzwiska, groźby pobicia – na oczach licznych świadków, nie tylko pracowników sądu, ale również postronnych osób. Tym razem wezwano już policję na interwencję.
– W małych społecznościach ludzie wiedzą doskonale, jak na co dzień zachowują się sędziowie. Skoro całe miasto wie, że wywołał awanturę pod wpływem alkoholu, to jak później ma osądzić kogoś na przykład za jazdę samochodem po pijaku? To rujnuje szacunek do wymiaru sprawiedliwości
– podkreśla sędzia Borszowska-Moszowska. – Nie ma przymusu bycia sędzią, a decydując się na służbę, trzeba zrezygnować z części swobód. Fundamentalna zasada – zaznacza.
Po tych wydarzeniach Marcin M. został natychmiast zawieszony w czynnościach służbowych, a także obniżono jego wynagrodzenie o 25 proc. na czas trwania postępowania dyscyplinarnego. Niedawno sprawdziliśmy listę sędziów siemianowickiego sądu i nie znaleźliśmy na niej Marcina M. Co się stało? „Został przeniesiony w stan spoczynku od dnia 24 września 2024 r.” – poinformowała „GP” sędzia Aleksandra Wabno, prezes Sądu Rejonowego w Siemianowicach Śląskich. Czyli przeszedł na sędziowską emeryturę i cieszy się wszelkimi przywilejami, choć nadal dostaje obniżone wynagrodzenie.
Nie wiadomo, czy w ogóle poniesie poważniejsze konsekwencje. Postępowanie dyscyplinarne utknęło bowiem w martwym punkcie.
Prowadzi je zastępca rzecznika dyscyplinarnego sędzia Jacob Maziarz – co ciekawe, od dziennikarza „GP” dowiedział się, że Mariusz M. przeszedł w stan spoczynku. Nie chciał rozmawiać o szczegółach sprawy, przyznał jedynie, że postępowanie jest w toku, a jego finał zależy od opinii biegłych psychiatrów. Problem w tym, że Mariusz M. nie stawił się już na dwa terminy badania, a sędziego nie można do tego zmusić.
Co by się jednak stało, gdyby psychiatrzy stwierdzili, iż Marcin M. był choćby częściowo niepoczytalny lub miał inne problemy zdrowotne? On przecież do ostatniej chwili wydawał wyroki i skazywał przestępców! – W kodeksie postępowania karnego jest przesłanka dotycząca bezwzględnej przyczyny odwoławczej. Jeżeli ktoś jest chory psychicznie lub ma zaburzenia, które uniemożliwiają swobodne, świadome podejmowanie decyzji, to jest niezdolny do orzekania – wtedy istnieje przesłanka, żeby nieprawomocny wyrok w sprawie karnej uchylić – wyjaśnia sędzia Borszowska-Moszowska.
– W przypadku wyroków prawomocnych zostaje tylko skarga o wznowienie postępowania.
Ale jest przekonana, że skazani przez Mariusza M. będą takie wnioski hurtowo składali, gdyby biegli uznali, iż sędzia był np. niepoczytalny. Mogą nawet dochodzić swoich praw w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.
PS Marcin M. nie był jedynym, który nadużył alkoholu podczas ubiegłorocznego szkolenia Iustitii. Wyczyny drugiego sędziego postaramy się wkrótce opisać na portalu Niezalezna.pl
Nowy numer miesięcznika #NowePaństwo❗️
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) January 31, 2025
Temat numeru: walka o ostatni przyczółek.
Tusk może sięgnąć po przemoc, by zdobyć Pałac Prezydencki. Tylko Polacy mogą obronić demokrację.
Miesięcznik dostępny tylko w prenumeracie papierowej i e-wydaniu na stronie https://t.co/4iBN2D7fFX pic.twitter.com/PqnImb2qBs