Czy minister sprawiedliwości Adam Bodnar, nominując sędzię Dorotę Łopalewską na dyrektora Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich w resorcie, wiedział, że toczy się wobec niej postępowanie dyscyplinarne? Jak ustalił portal Niezalezna.pl, sędzię obwinia się, że rażąco zwlekała z podjęciem czynności ws. patologicznej rodziny i opieki nad dwuletnią dziewczynką, która pozostawała w koszmarnych warunkach - realnie zagrażających jej zdrowiu i życiu. Wyszło to na jaw dopiero po interwencji policjantów z Łodzi, którzy znaleźli dziecko w fatalnym stanie.
We wtorek (28 stycznia) na wokandzie Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego pojawiła się sprawa, która z pozoru wyglądała na mało interesującą. Zapewne dlatego dotychczas nie zajęły się nią żadne media. Chodziło o zażalenie Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych od postanowienia o umorzeniu postępowania.
"Uchylono i przekazano do ponownego rozpoznania" - czytamy w komunikacie na stronie Sądu Najwyższego.
Tymczasem chodzi o - jak ustalili dziennikarze portalu Niezalezna.pl - sędzię Dorotę Łopalewską, obecnie bliskiego współpracownika Adama Bodnara, należącą do ścisłego kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości. To bowiem dyrektor Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich.
„Wobec sędzi wszczęto postępowanie dyscyplinarne w związku z przewlekłością postępowania rodzinnego dotyczącego opieki nad dzieckiem, a ta przewlekłość w istotny sposób wpłynęła na sytuację rodzinną i status tego dziecka”
– potwierdza Niezalezna.pl sędzia Piotr Schab, Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych. – „A to ważka sprawa, bo mieliśmy do czynienia z ewidentnym przejawem przewlekłości postępowania dotyczącego sytuacji dziecka i jego relacji z opiekunami”.
S. Łopalewska w 2021 roku brała udział w cyklu „rozmowy z sędziami” na antenie Radia Nowy Świat. Tam przedstawiono ją jako członka „Themis”.
Również w notatce prasowej Ministerstwa Sprawiedliwości z końca lutego 2024 roku czytamy o „spotkaniu wiceministry Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz poświęconym zmianom w sądownictwie rodzinnym”. Tam s. Łopalewska również reprezentowała „Themis”. Ale ślad o działalności w tym stowarzyszeniu odnajdujemy nawet sprzed ponad dekady:
(dalsze część tekstu pod zrzutami ekranu)
W czerwcu 2019 roku policjanci z Łodzi natrafili na zaparkowaną na terenie pustostanu przyczepę kempingową. Z powybijanymi szybami, zdewastowaną, nienadającą się do zamieszkania. A jednak ze zgłoszenia, jakie otrzymali wynikało, że od kilku dni z przyczepy niesie się płacz dziecka.
Przed kempingiem odnaleźli pijaną do nieprzytomności kobietę. Dookoła walały się puszki po piwach i pusta butelka po wódce.
W przyczepie mundurowi odnaleźli 2-letnią dziewczynkę. W środku panował koszmarny fetor. Dziecko było nagie i brudne. Bawiło się swoimi odchodami. Maluch natychmiast został przewieziony do szpitala.
Gdy po tej interwencji zaczęto bliżej się przyglądać patologicznej rodzinie objętej "niebieską kartą", wyszło na jaw, że o sytuacji od dawna doskonale wiedzą... w sądzie rodzinnym. A konkretnie wie o tym s. Łopalewska. Dysponująca wywiadem środowiskowym przeprowadzonym przez kuratora: o nadużywaniu przez matkę dziecka alkoholu, podejrzeniu zażywania narkotyków, zaniedbaniu dziecka, brudzie... Pracownicy socjalni alarmowali, że konieczna jest interwencja dotycząca władzy rodzicielskiej.
Pomimo to przez wiele miesięcy - jak później ustalił rzecznik dyscyplinarny - nie podjęła praktycznie żadnych czynności mogących sprawić, aby dziecko trafiło pod opiekę np. do kogoś z rodziny bądź uprawnionej instytucji. Realne działania tak naprawdę podjęła dopiero po czerwcowej interwencji policjantów.
Po odkryciu tych faktów czynności natychmiast podjął sędzia Przemysław Radzik, Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych. Postawił Łopalewskiej zarzut „oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa”. W połowie października 2019 r. skierował również wniosek o rozpoznanie sprawy do Sądu Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu. Ten jednak nie zajął się sednem problemu, nie analizował decyzji s. Łopalewskiej, a właściwie ich braku. Skoncentrował się na proceduralnych wątkach, twierdząc, że sprawę powinien prowadzić „regionalny” rzecznik dyscyplinarny.
- Choć doskonale wiedzieli, że „centralny” rzecznik może zająć się każdą sprawą na terenie całej Polski. Pomimo to umorzyli postępowanie
– przypomina w rozmowie z Niezalezna.pl sędzia Radzik, który zaskarżył postanowienie do Sądu Najwyższego. – „To było w czerwcu 2020 roku, czyli przez niemal pięć lat czekaliśmy na rozstrzygnięcie. Wygraliśmy, ale...”.
No właśnie, szybkiego i ostatecznego orzeczenia nie należy się spodziewać.
„Ciąg dalszy będzie taki, że sprawa wróci do Poznania i się nigdy nie skończy, ponieważ wskutek tego, że minister Bodnar nielegalnie powołał sędziów dyscyplinarnych bez opinii KRS, to tych sądów de facto nie ma”
– tłumaczy s. Radzik.
„Jedyne, co jest pocieszające, to że sprawa sędzi Łopalewskiej się nie przedawni. Ponieważ z chwilą skierowania wniosku o ukaranie do sądu przedawnienie karalności ulega zawieszeniu”.
Z przekąsem dodaje:
„Trochę mnie dziwi, że minister Bodnar, powołując panią Łopalewską na dyrektora departamentu w ministerstwie, nie powołał spec-rzecznika, aby przejął jej sprawę i umorzył. No chyba, że dotychczas nie wiedział o tej dyscyplinarce”.
„W moim przekonaniu ta nominacja świadczy o niesamowicie krótkiej ławce ministra Bodnara, skoro biorą nawet ludzi, którzy mają otwarte postępowanie dyscyplinarne. I to z zastrzeżeniem, że pani sędzia korzysta z domniemania niewinności” – skomentował sędzia Przemysław Radzik.
Próbowaliśmy porozmawiać z s. Łopalewską, ale w sekretariacie departamentu usłyszeliśmy: "nie łączymy rozmów". Potwierdzono jednak, że dyrektor jest obecna w pracy, więc dziennikarz Niezalezna.pl wysłał mailem kilka pytań. Chociażby: "Czy przed objęciem funkcji Dyrektora Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich poinformowała Pani ministra sprawiedliwości o toczącym się postępowaniu dyscyplinarnym?". Odpowiedź nie nadeszła.
Natomiast z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości otrzymaliśmy jedynie lakoniczną wiadomość:
„sprawdzamy sprawę i przygotowujemy odpowiedź”.
Na razie żadna jednak do nas nie dotarła.
Czy jeśli minister Bodnar nie został poinformowany przez s. Łopalewską o toczącym się postępowaniu dyscyplinarnym, to jest powód do jej dymisji?
„Absolutnie tak, ponieważ mamy do czynienia z ewidentnym naruszeniem prawa. To jest moja ocena. Ale minister oczywiście nie zdymisjonuje pani Łopalewskiej, ponieważ ministerstwo dowodzi, że nie kieruje się przesłankami merytorycznymi przy swoich wyborach personalnych”
– stwierdził sędzia Schab.