Współcześni historycy uważają jednak, że to mit, a porzekadło powstało na podstawie wypowiedzi innego, mniej znanego polityka. We współczesnej wersji powiedzonko wyraża pewną tęsknotę za senną krainą, w której zatrzymał się czas. Ciekawe, czy ustępujący już kanadyjski premier Justin Trudeau był w Polsce w podobnym nastroju. On, niegdyś cudowne dziecko globalizmu, w normalnej demokracji musiał ustąpić. W polskiej demokracji walczącej Donald Tusk nie musi sobie jednak nic robić ze spadku poparcia. Mało tego: nie omieszkał się pochwalić przed Trudeau podczas wspólnej konferencji, że to on ustala w Polsce, kto jest „nazistą”, a kto nie. Może więc Trudeau przeniesie się do Warszawy. Dalej od tego strasznego Trumpa, który liberałów jada podobno na śniadanie. Ale wołałbym, aby tu zamieszkał Elon Musk, o czym też się plotkuje pod Halą Mirowską.