Do sytuacji międzynarodowej, jaką spowodował obecnie Władimir Putin, dobrze pasuje określenie: rosyjska ruletka. Kręcisz bębenkiem siedmiostrzałowego rewolweru, w którym sześć komór jest pustych, a w jednej jest nabój, potem strzelasz.
Rosja ma dziś tylko jeden nabój – swoją armię, którą przez pewien czas może grozić nieprzygotowanemu do wojny otoczeniu. Ale poza tym nie ma żadnych silnych atutów. Jej gospodarka oparta na eksporcie ropy i gazu może zostać podcięta przez obniżenie cen tych surowców na rynkach światowych, jeśli tylko Zachód zechce do tego doprowadzić w wyniku obecnego konfliktu. W przeciwieństwie do ZSRS, Rosja Putina jest izolowana: nie ma ani liczących się państw sprzymierzonych, ani ideologicznych sojuszników w świecie zachodnim. Putin w swojej polityce wewnętrznej starał się opierać na prawosławiu i panslawizmie – ale właśnie atakuje Ukrainę, która jest narodem słowiańskim i w dużej mierze prawosławnym. Postawił na powrót do sowietyzmu, ale historia powtarza się dwa razy: raz jako tragedia, drugi raz jako farsa.
Ponieważ jednak dzieje się to w Rosji, jest na taki – w sumie pozytywny – scenariusz sześć szans na siedem. Jeden nabój może wystrzelić.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Andrzej Waśko