Przedstawicieli bloku sowieckiego na spotkanie do Moskwy wezwał Leonid Breżniew, I sekretarz KPZR. Dodatkowo na 4 grudnia zaplanowane zostały manewry wojskowe o nazwie „Sojuz-80'”. Miały się odbyć częściowo na terytorium PRL, ale nie zaproszono do nich Polaków. Na granicy z Polską – według wywiadu amerykańskiego – skoncentrowano 18 dywizji radzieckich. Wielu oceniało, że szykuje się interwencja zbrojna. Podczas spotkania w Moskwie I sekretarz KC PZPR towarzysz Stanisław Kania przedstawił plan rozbicia Solidarności metodami politycznymi, a nie militarnymi. Środkiem do celu miało być propagandowe niszczenie związku jako wrogiego, antysocjalistycznego. Ważną rolę w komunistycznym planie dezintegracji – dla nich śmiertelnego wroga – odgrywali agenci bezpieki (w liczbie około 1800) ulokowani w strukturach „S”. Obecny na moskiewskim spotkaniu towarzysz Wojciech Jaruzelski przedstawił dodatkową koncepcję – gdyby plan Kani nie wypalił. Były to założenia wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Za tym siłowym rozwiązaniem optowali twardogłowi partyjniacy: Tadeusz Grabski, Stefan Olszowski i Stanisław Kociołek. Plany polskich komunistów zatwierdził wielki brat, czyli Leonid Breżniew. Oznaczało to, że żadnej interwencji sowieckiej nie będzie. Wiadomo, że niemal do końca nalegali na nią towarzysze z NRD i Czechosłowacji, na czele z ich przywódcami – Erichem Honeckerem i Gustávem Husákiem. Kluczowy był jednak głos sowiecki, w tym głównodowodzącego wojsk Układu Warszawskiego marszałka Wiktora Kulikowa, który brzmiał: przywódcy PZPR muszą zlikwidować Solidarność własnymi rękami. Co zadecydowało o postawie sowietów? Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta USA Jimmy’ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego, twierdził, że ogromną rolę odegrał tu sprzeciw Amerykanów. A Amerykanie wiele informacji mieli od... płk. Ryszarda Kuklińskiego.