- Mamy do czynienia z gigantycznym, monstrualnym zagrożeniem w Polsce. Obecnie rządzący zadłużają Polskę na skalę, jakiej wcześniej nigdy nie widzieliśmy. Przez dwa lata to pół miliona złotych, ponad 500 miliardów złotych - powiedział Mateusz Morawiecki, poseł PiS, były premier. Polityk podkreślił, że budżet na 2025 rok przyjęty przez Sejm jest bardzo zły.
Na konferencji prasowej tuż po głosowaniach w Sejmie Morawiecki ocenił, że został przyjęty bardzo "zły budżet, bo nie zabezpiecza podstawowych interesów gospodarczych i społecznych w Polsce". Wskazał, że nie zabezpieczono w nim "wystarczająco pieniędzy na służbę zdrowia, nie załatwiono wystarczająco pieniędzy na zamrożenie cen energii dla samorządowców i dla przedsiębiorców", ani "na podwyżki dla pracowników budżetów". "To, co mówią dzisiejsi rządzący o odziedziczonym po nas budżecie, to jest zupełnie nieprawda" - przekonywał.
[polecam:https://filarybiznesu.pl/finanse/budzet-na-2025-r-uchwalony-opozycja-byle-do-wyborow-potem-ratuj-sie-kto-moze/a26162]
Powiedział, że przez lata rządów PiS "dług publiczny do PKB zmalał o 3 pkt procentowe". "W czasach naszych poprzedników wzrósł o 7 pkt procentowych, plus 9 zabranych z OFE, plus 4 zabrane z prywatyzacji. To pierwsza podstawowa różnica" - wskazał. "Obecny budżet (...) to wzrost deficytu budżetowego i wzrost długu publicznego o 10 pkt procentowych, do blisko 60 procent" - dodał wyjaśniając, że ma na myśli cały dług publiczny sektora finansów publicznych.
Morawiecki zwrócił też uwagę, że w przejętym budżecie nie zabezpieczonych środków na wydatki inwestycyjne, centralne, komunikacyjne, nie ma w nim też środków na program energetyki jądrowej, zerowy VAT od transportu publicznego, kwotę wolną od podatku do 60 tys. zł, a także program walki ze smogiem. Zdaniem b. premiera, oznacza to, że "rząd szuka oszczędności wszędzie gdzie tylko może, oszczędzając na zwykłych obywatelach".
"Niestety mamy do czynienia z gigantycznym, monstrualnym zagrożeniem w Polsce. Teraz, przed świętami, kiedy wszyscy mają dużo liczenia z budżetem domowym. Weźcie pod uwagę, że obecnie rządzący zadłużają Polskę na skalę, jakiej wcześniej nigdy nie widzieliśmy. Przez dwa lata to pół miliona złotych, ponad 500 miliardów złotych"
Zauważył również, jakie środki zabezpieczono na program mieszkaniowy.
"Miało być 20 miliardów złotych przeznaczonych, jest przeznaczony chyba miliard czy dwa miliardy złotych na budownictwo mieszkaniowe. To bez porównania z tymi programami, które my wdrażaliśmy"
"Mamy zatem niestety bardzo zły koszyk, a obok tego mamy droższy wzrost cen (...) To będą najdroższe święta w historii III Rzeczypospolitej" - podkreślił.
Obecna na konferencji Olga Semeniuk-Patkowska oceniła, że "służba zdrowia mogłaby być lepsza, gdyby nie ten antyspołeczny budżet". Podkreślała, że ten budżet jest zły zarówno dla Polaków czekających w kolejkach do lekarzy, jak i dla przedsiębiorców, którzy w czasie COVID-u otrzymali ponad 240 miliardów złotych pomocy od rządu Morawieckiego.
Jej zdaniem, to zły budżet również dla południowej części Polski, gdzie mieszkańcy poszkodowani w powodzi wciąż czekają na pomoc od państwa. "To jest zły budżet dla zwykłego Polaka, ponieważ on nie przewiduje żadnej tarczy ochronnej w kontekście energetycznym, czy wzrastającej inflacji" - dodała.
Zbigniew Kuźmiuk zwracał uwagę na "gigantyczny deficyt". "To świadczy o tym, że ten budżet ma charakter wyborczy w tym sensie, że jest tylko do wyborów prezydenckich. Jeżeli nie daj Boże wygrałby kandydat PO, to w lipcu pojawi się realistyczny budżet ze znacznie mniejszym deficytem i drastycznymi cięciami, zapewne w polityce społecznej" - ocenił.
Ustawa budżetowa zakłada, że dochody budżetu wyniosą 632,6 mld zł, wydatki nie przekroczą 921,6 mld zł, a deficyt sięgnie maksymalnie 289 mld zł, czyli 7,3 proc. PKB. Ustawa budżetowa została przygotowana przy założeniu, że w 2025 r. wzrost PKB wyniesie 3,9 proc., a inflacja średnioroczna - 5 proc.