Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Jak dyspozycyjny sędzia sprzedawał dyplomy uczelni

SB oskarżyła go o przyjmowanie łapówek za zaliczanie zajęć, a nawet wystawianie dyplomów ukończenia studiów. Julian Polan-Haraschin pieniądze tak kochał, że brał je od wszystkich: zwykłych studentów, ale także od swoich kolegów partyjnych, ubeków i milicjantów, załatwiając im tytuły magistrów prawa. Przestępczy proceder rozwijał się tym razem nie na współczesnym Collegium Humanum, ale w komunistycznej Polsce na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Za ogromne sumy Haraschin „ratował” też ludzi przed więzieniem albo wysokim wyrokiem. Haków na wykładowcę bezpieka miała zresztą więcej, m.in. wystawny i hulaszczy styl życia. Łapówkarz został w końcu – na początku lat 60. – aresztowany i skazany. Wtedy zaczął donosić na współwięźniów w celi. 

Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę

Wcześniej, bo zaraz po zakończeniu II wojny światowej, Julian Polan-Haraschin był sędzią. Wydał co najmniej 65 wyroków śmierci na polskich niepodległościowców, przez co zyskał w Krakowie miano „Krwawy Julek”. W międzyczasie donosił na swoich kolegów sędziów z Informacji Wojskowej, której był agentem.

Ten sam Haraschin od początku lat 50., związany ze środowiskiem krakowskich intelektualistów, był dla bezpieki jednym z najcenniejszych źródeł informacji o Kościele. Jako TW „Karol” donosił na Karola Wojtyłę, nawet po wybraniu go na papieża. Haraschin ze specsłużbami PRL współpracował z przerwami przez 35 lat – aż do swojej śmierci w 1984 r.

Z pocztowca kapitan

Ten przedwojenny absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim w PRL został „naukowcem” – w cudzysłowie, ponieważ jego dorobek jest mizerny, a uniwersytecką karierę robił głównie dzięki znajomościom, przekrętom i kłamstwom. I tak w 1950 r. obronił doktorat, by pięć lat później osiągnąć szczyt swoich „naukowych” możliwości – został kierownikiem zaocznego studium na Wydziale Prawa UJ.

Jego rodzice, Karol i Domicela z Parczyńskich, nauczyciele, u zarania niepodległej Polski byli członkami POW. Julian karierę zaczynał jako urzędnik pocztowy. W latach 1937–1939 był praktykantem, a potem referendarzem w Dyrekcji Okręgowej Poczt i Telegrafów w Krakowie. Jako komendant poczty polowej Obszaru Warownego Śląsk wziął udział w kampanii wrześniowej. Uznany za oficera (do munduru pocztowca przyszył sobie dystynkcje kapitana), został osadzony w oflagach XI B Braunschweig (Brunszwik) i II C Woldenberg. Przebywał tam do sierpnia 1940 r., uwolniony dzięki staraniom ojca, który – zgodnie z prawdą – dowodził, że Julian jest cywilem. 

Kłamstwo o oficerskiej przeszłości będzie Haraschinowi na przemian szkodziło i pomagało w karierze. Po uwolnieniu, niemal do końca okupacji, pracował w niemieckim Biurze Transportu Dyrekcji Monopoli w Krakowie, prowadząc liczne interesy z Niemcami. Za łapówkarstwo stanął nawet przed niemieckim sądem specjalnym, ale wybronił go dyrektor, który nie tylko był jego przełożonym, ale również wspólnikiem. Po zakończeniu wojny Haraschin wrócił na pocztę i został radcą prawnym Dyrekcji Okręgowej Poczt i Telefonów w Krakowie.

Krwawy sędzia

Do LWP zgłosił się na ochotnika 7 grudnia 1945 r. Uchwałą Krajowej Rady Narodowej został zweryfikowany w stopniu kapitana (sic!) i skierowany na stanowisko sędziego Wojskowego Sądu Okręgowego nr 5 w Krakowie. W kwietniu 1946 r. awansował, przechodząc do Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie. Wtedy do nazwiska Haraschin dopisał Polan (pseudonim ukradł wujowi, który zginął w wojnie polsko-bolszewickiej). Początkowo pracował jako sędzia, by we wrześniu 1946 r. zostać zastępcą szefa krakowskiego WSR. Funkcję tę pełnił aż pięć lat – do marca 1951 r. Wtedy wydał co najmniej 65 wyroków śmierci na ludzi walczących o wolną Polskę.

Mimo swoich „zasług” od 1947 r. był obserwowany przez Informację Wojskową. Uznany za element obcy klasowo (inteligent, zarządca rodzinnych nieruchomości), miał zostać usunięty z wojska. Ostatecznie przeważyły jednak braki kadrowe i opinia szefa Okręgowego Zarządu Informacji nr V w Krakowie ppłk. Wincentego Klupińskiego: „W jego wyrokowaniu można było zauważyć zrozumienie obecnej zaostrzonej walki klasowej. Wyrokował bardzo surowo – tak iż niejednokrotnie wyroki jego były uchylane przez Sąd Najwyższy”.

Stanisława Szuro skazał Haraschin na karę śmierci (potem karę złagodzono): „Całą pierś obwiesił medalami, chyba miał nawet Virtuti Militari, choć za co, to nie wiem. Miał przypiętego ostentacyjnie na czapce orzełka z koroną”. Większość medali, którymi był obwieszony, przyznał sobie sam. Wysokie odznaczenia nadawał też znajomym.

2 marca 1951 r. Julian Polan-Haraschin został jednak usunięty z wojska, ale już 15 marca 1951 r. wpisano go na listę adwokatów Wojewódzkiej Izby Adwokackiej w Krakowie. Praktyki nie podjął – pracował jako radca prawny. Właśnie wtedy zaczęła się jego kariera „naukowa” na Uniwersytecie Jagiellońskim (zaczął od wykładania prawa w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie). Zresztą do wojska i sądownictwa wojskowego został przywrócony, by w 1960 r. awansować na pułkownika.

Już w 1956 r. bezpieka założyła na Haraschina „sprawę ewidencyjno-operacyjną” jako na „oficera ZWZ-AK sympatyzującego po wyzwoleniu z WiN”. Sam zresztą rozpowszechniał kłamliwą wersję o swojej przeszłości kapitana Armii Krajowej.

Finał rozpracowania Haraschina przez Informację Wojskową, a potem SB nastąpił na początku lat 60., kiedy został przyłapany na przyjęciu kolejnej łapówki. 2 listopada 1963 r. Sąd Powiatowy dla m.st. Warszawy skazał go na 9 lat więzienia i 35 tys. zł grzywny. Tym razem Haraschina zdegradowano również do stopnia szeregowca. A czekał już na nominację generalską. Na wolność wyszedł – warunkowo – w 1968 r.

Wojskowy kontrwywiad nie tylko go rozpracowywał – bohater niniejszego tekstu był też jego agentem. Haraschin został zwerbowany wcześnie – już w październiku 1949 r. Jego zadaniem było donoszenie na kolegów – sędziów krakowskiego WSR. Jaką rolę odgrywał, może świadczyć opinia zastępcy szefa Okręgowego Zarządu Informacji nr V w Krakowie mjr. Józefa Mikołajczyka: „ppłk Haraschin jest moralną prostytutką. Widzi w swojej obecnej sytuacji dużą zależność od Organów Informacji”. Rola kapusia nie uchroniła go jednak najpierw przed wyrzuceniem z wojska, a potem aresztowaniem i skazaniem.

Szwagier kard. Macharskiego 

Kolejny etap współpracy Haraschina z komunistycznymi specsłużbami zaczął się kilkanaście lat później – w 1963 r. Agentem SB (ponieważ Informacji donosić już nie mógł) został wkrótce po aresztowaniu. Przez dwa lata donosił na współwięźniów jako agent celny Biura Śledczego MSW. Donosy podpisywał pseudonimem Leon. Stanisław Morawski, dyrektor Departamentu IV MSW, zanotował, że „za okres ten przekazał szereg interesujących, wartościowych informacji”. Jak widać, donoszenie – tak jak współpracę z okupantami Polski – miał we krwi – nieważne, czy na wolności, czy w więzieniu. Zapewne dlatego opuścił zakład karny przed czasem.

Po zakończeniu odbywania kary w 1968 r. Haraschin dalej kapował. Najpierw pod więziennym pseudonimem Leon, potem Zbyszek, a w końcu – od maja 1978 r. – Karol. Szybko stał się „specjalistą” od Kościoła. W Krakowie rozpracowywał kurię biskupią, środowisko Wyższego Seminarium Duchownego. W Watykanie – przebywających tam polskich księży.

W listopadzie 1972 r. pierwszy zastępca komendanta wojewódzkiego MO ds. SB w Krakowie Stanisław Wałach oceniał pracę Haraschina: „w związku z tym mamy wyprzedzające informacje o zamiarach i podejmowanej działalności antysocjalistycznej przez część hierarchii Kościoła katolickiego w Polsce. Wykorzystywane są one do ocen i informacji opracowywanych przez Dep[atrament] IV MSW dla najwyższych władz partii i rządu, a ponadto stanowią podstawę do specjalnych przedsięwzięć dezintegracyjnych prowadzonych przez kierownictwo Wydz[iału] IV pod nadzorem Dep[atramentu] IV MSW w odniesieniu do kurii krakowskiej”. Dwa lata później uznano, że Haraschin jest „jednostką wartościową, sprawdzoną [należałoby dodać – od lat], rzetelnie podchodzącą do współpracy z naszymi organami, posiadającą duże możliwości uzyskiwania interesujących nas materiałów”.

Owe „duże możliwości” wynikały nie tylko z jego pozycji „naukowej”. Po 1956 r. ożenił się z Janiną Macharską, siostrą kard. Franciszka Macharskiego (pierwszą żoną Haraschina była Maria Kurkiewicz). W kapowaniu bezwzględnie to wykorzystywał. Dzięki swoim kontaktom miał również szereg informacji o kard. Karolu Wojtyle. Na Ojca Świętego donosił podczas dwóch papieskich pielgrzymek do Polski – w latach 1979 i 1983. Haraschina można nawet zobaczyć na zdjęciach z Janem Pawłem II.

W maju 1981 r. funkcjonariusz bezpieki zanotował: „TW ps. Karol jest w pełni dyspozycyjną jednostką, przekazującą informacje przedstawiające szczególną wartość operacyjną”. Za kapowanie „Karol” dostawał miesięcznie 5 tys. zł, a czasem nawet 10 tys. zł (pensje wynosiły wówczas ok. 1,5 tys. zł).

Julian Polan-Haraschin donosił bezpiece również na krakowskich intelektualistów i pracowników Radia Wolna Europa. Zostawił po sobie potężną „spuściznę”. Sam okres kapowania na kurię krakowską mieści się w 12 tomach – na 4 tys. stron.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tadeusz M. Płużański