Soft power, miękka siła, jaką dysponuje Turcja w USA, stała się legendarna. Miliony dolarów, ufundowane katedry na uniwersytetach, think tanki, spotkania, rauty. Wszystko to sprawiło, że choć Recep Tayyip Erdoğan nie należy do pupilków amerykańskich salonów, to nie jest też niewątpliwie pochyłym drzewem, na które kozy skaczą.
W pewnym momencie wpływy Turcji w USA stały się wręcz zbyt duże również dla samych władz amerykańskich. Mer Nowego Jorku Eric Adams jest obecnie oskarżany przez prokuratora o to, że w zamian za rozmaite korzyści naginał prawo przeciwpożarowe, aby przyspieszyć otwarcie mającego 35-pięter Tureckiego Domu, który powstał na Manhattanie za pieniądze pochodzące z Ankary. W środku mieszczą się konsulat, centrum kulturowe i wiele innych instytucji. Nowy Jork przypomina dziś nowy globalny Rzym 2.0, w którym różne orbitujące wokół imperium podmioty muszą dobrze posmarować, aby gdzieś pojechać. Polska powinna o tym pamiętać. Oczywiście nie powinno chodzić o to, aby kogokolwiek korumpować, ale nie widzę powodów, aby na Manhattanie nie wybudować polskiego wieżowca zamiast wynajmować dla Instytutu Polskiego przestrzeń biurową.