Przed Sądem Okręgowym w Szczecinie ruszył proces kilkudziesięciu osób – lekarzy i pacjentów – oskarżonych o udział w korupcyjnym skandalu. Według prokuratury, chorzy - nawet ci wymagający pilnej pomocy - płacili po 10 tys. zł za szybszy termin operacji. Do korupcji miało dochodzić w szpitalu, kierowanym wówczas przez Tomasza Grodzkiego. Jak ustaliły „Gazeta Polska Codziennie” i portal Niezalezna.pl, polityka nie ma nawet na liście świadków.
Śledztwo prowadziła Prokuratura Regionalna w Szczecinie. Śledczy jesienią wysłali do Senatu wniosek o uchylenie immunitetu Grodzkiemu. Informowali wówczas, że dysponują mocnym materiałem dowodowym.
Sytuacja diametralnie zmieniła się jednak po przejęciu prokuratury przez koalicję 13 grudnia. W lutym wniosek o uchylenie immunitetu Grodzkiemu został wycofany i nazwany "przedwczesnym". Grodzki nigdy nie przyznał się do winy.
Niedawno ruszył proces przeciwko podejrzanym, którzy wcześniej usłyszeli zarzuty - łącznie 30 osób. Na pierwszej rozprawie, żaden z nich jednak nie składał wyjaśnień.
„Odczytany został tylko akt oskarżenia”
– potwierdził „GPC” sędzia Michał Tomala, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Co zaskakujące, jak ustaliły "Codzienna" oraz portal Niezalezna.pl, w tej sprawie Grodzkiego nie nawet na liście świadków.
„Wymieniona osoba nie jest zawnioskowana do przesłuchania w charakterze świadka na liście dołączonej do aktu oskarżenia. Dlaczego nie, proszę pytać autora aktu oskarżenia (prokuratora)”
– stwierdził sędzia Tomala.
„Sąd może na wniosek którejś ze stron lub z urzędu wezwać na przesłuchanie w charakterze świadka każdą osobę, która posiada informację istotne dla rozstrzygnięcia sprawy. Obecnie nie rozpoczęli składać wyjaśnień sami oskarżeni, więc wzywanie jakichkolwiek świadków byłoby przedwczesne” - dodał.