- Zawsze mówiłem, że nie możemy dalej upokarzać Rosji, popychając NATO coraz bliżej jej granic. To niebezpieczeństwo, którego nigdy nie zaakceptują - to słowa lidera francuskiej skrajnej lewicy Jeana-Luca Melenchona, którego Nowy Ruch Ludowy zwyciężył właśnie we francuskich wyborach parlamentarnych. Nie był on jedynym czołowym politykiem z tego kraju, który myślał podobnie. Jutro w Waszyngtonie rozpoczyna się szczyt NATO.
W ostatnich wyborach na prezydenta Francji trzech spośród pięciu kandydatów miało poglądy mniej lub bardziej usprawiedliwiające Rosję lub potępiające Sojusz Północno-Atlantycki. Należeli do nich Marine Le Pen, Eric Zemmour, operujący po prawej stronie francuskiej sceny politycznej, i wspomniany Jean-Luc Melenchon działający na skrajnej lewicy.
Zemmour po napaści Rosji na Ukrainę uznał, że "to ekspansjonizm NATO jest odpowiedzialny za wojnę”. Le Pen śmiała się z prezydenta Macrona, że ten pojawił się w Moskwie "nie jako prezydent Francji, ale raczej jako mały kurier NATO” i został odpowiednio potraktowany. A zaledwie kilka dni wcześniej liderka Zjednoczenia Narodowego powtórzyła swoją obietnicę wycofania Francji ze zintegrowanego dowództwa NATO.
W tej deklaracji też nie była pionierką. W 1966 r. prezydent Charles de Gaulle wycofał Francję ze zintegrowanego dowództwa wojskowego Sojuszu Północnoatlantyckiego, utrzymując jednak jej członkostwo w samym Sojuszu, zgodnie z Traktatem Północnoatlantyckim z 4 kwietnia 1949 r.
Martin Quencez, analityk ds. bezpieczeństwa i zastępca dyrektora paryskiego biura German Marshall Fund, ocenił na łamach portalu France 24, że „de Gaulle nigdy nie kwestionował faktu, że Francja była zdecydowanie po jednej stronie podczas zimnej wojny. Podczas wielkich kryzysów w czasie jego prezydentury, takich jak kryzys kubański czy budowa muru berlińskiego, zdecydowanie opowiadał się po stronie Zachodu i potępiał Sowietów. Myślenie, że polityka gaullistowska oznaczałaby brak zaangażowania w zimną wojnę, jest historycznym błędem”.
Quencez powiedział, że krytyka sojuszu pod przewodnictwem USA we Francji będzie trwała, ponieważ jest „częścią tradycji politycznej we Francji”.
„Wrogość wobec NATO jest jedynie symptomem szerszego światopoglądu, zgodnie z którym USA stanowią zagrożenie dla francuskiej suwerenności”
– wyjaśniał Quencez. „Francuska myśl geostrategiczna jest częściowo ukształtowana przez przeszłe kryzysy, w których Paryż i Waszyngton były w konflikcie” – dodał ekspert, przytaczając jako przykład kryzys sueski z 1956 r., w którym USA zmusiły słabnące mocarstwa imperialne Europy – Wielką Brytanię i Francję – do wycofania się.
Jean-Luc Melenchon jest znany ze swojej niechęci do NATO.
In Paris enthusiasm, in Moscow disappointment, in Kyiv relief. Enough to be happy in Warsaw.
— Donald Tusk (@donaldtusk) July 7, 2024
Wczorajszy zwycięzca wyborów parlamentarnych we Francji, który po wygranej zebrał tyle entuzjastycznych reakcji od przedstawicieli polskiego obozu rządzącego, wprawdzie zdystansował się od prezydenta Putina po napaści Rosji na Ukrainę, ale jednocześnie zaznaczał, że "potępienie rosyjskiej interwencji wojskowej nie oznacza, że zmieniliśmy nasze stanowisko, wręcz przeciwnie”. Podkreślał również:
„Zawsze mówiłem, że nie możemy dalej upokarzać Rosji, popychając NATO coraz bliżej jej granic. To niebezpieczeństwo, którego nigdy nie zaakceptują”.