Nagonka na Antoniego Macierewicza ma dla ośrodków władzy trzy funkcje. Po pierwsze, jest częścią przemysłu przykrywkowego. Żeby nie mówić o rzeczywistości (zapaść na kolei, afery korupcyjne itd.), telewizja opłakuje cierpienia WSI. Po drugie, straszenie Macierewiczem pełni dla PO funkcję orwellowskich „minut nienawiści”.
Wmawianie ludziom, że za węgłem czai się jakiś „czarny lud”, który jest jeszcze gorszy niż obecna władza, to ostatni argument, który uzasadnia popieranie tego rządu, na zasadzie: „ci, wiadomo, jacy są, ale tamci to dopiero potwory”. Toteż stale opowiada się na dobranoc tę samą bajkę o wilku, żeby dzieci były posłuszne. Ale głęboki podział narodu, który zapewnia PO pozostawanie przy władzy, ma jeszcze jednego beneficjenta. Jest nim Rosja, która dzięki wyszkolonym przez siebie fachowcom utrzymuje podzieloną Polskę w stanie politycznego paraliżu, zupełnie jak w XVIII w., kierując się rzymską zasadą „divide et impera”. W tej sytuacji opozycja powinna mieć rękę wyciągniętą do zmanipulowanych lemingów, ale z drugiej strony musi organizatorów „minut nienawiści” piętnować po imieniu jako rosyjskich agentów wpływu.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Andrzej Waśko