Po gładkim zwycięstwie z Estonią Polacy przystąpili do finałów baraży z rywalem zdecydowanie bardziej wymagającym, do tego – na jego terenie. Do Walii ekipa Michała Probierza nie jechała w roli faworyta. We wtorkowy wieczór Polacy zagrali mądrze taktycznie, nie pozwalając Walijczykom na zbyt wiele. O awansie zdecydował konkurs rzutów karnych, w którym Polacy zaprezentowali się perfekcyjnie. Na sukces w Euro 2024 taka gra jak z Walią nie wystarczy, ale póki co cieszymy się z awansu, bo jeszcze kilka miesięcy temu kadra była w rozsypce piłkarskiej i psychicznej.
Kiedy Wojciech Szczęsny odbił ostatni rzut karny wykonywany przez Walijczyka, w wielu polskich domach nastąpiła eksplozja radości. Awans Polaków na Euro 2024 stał się faktem, choć przed barażami nie było to wcale oczywiste. Starcie z Walijczykami to nie był zwykły mecz, który dawał przepustkę na kolejną imprezę rangi mistrzowskiej, ale starcie o przyszłość polskiego futbolu, przyszłość jej selekcjonera Michała Probierza, ale być może też o przyszłość kilku zawodników tej kadry, którzy w razie niepowodzenia, mogliby zakończyć występy w reprezentacji z orzełkiem na piersi.
Spotkanie z Walią było zaciętym bojem, takim, jakiego spodziewali się piłkarscy fachowcy, meczem, w którym nikt nie odstawiał nogi, długimi fragmentami bardziej przypominającym partię szachów niż piłkarski spektakl. Nie było to wielkie widowisko obfitujące w podbramkowe sytuacje. Obserwując oba zespoły widać było, że grają ze sporym respektem do siebie. Klarownych sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, ale gra Polaków wcale nie wyglądała źle. Podopieczni Michała Probierza byli bardzo dobrze zorganizowani w obronie, próbowali też wyprowadzać ataki, ale zazwyczaj czegoś im brakowało np. ostatniego podania. W dogrywce to Biało-Czerwoni zachowali więcej sił, a karne zakończyły się dla nich happy endem.
Michał Probierz, który po wyborze na fotel selekcjonera nie miał zbyt wielu zwolenników, powoli układa to, co zburzył Fernando Santos. Nie chodzi tylko o dobrą selekcję zawodników, dobór taktyki i umiejętność czytania gry, bo w obu meczach barażowych dokonywał trafionych zmian. Probierz awansem na Euro wygrał spokojną pracę w najbliższej przyszłości. Nie wolno zapominać o przegranych w fatalnym stylu eliminacjach, ale Probierza akurat ponosi za to najmniejszą odpowiedzialność. Ważne, że dzięki barażom uratował Polakom imprezę, która w kontekście rozwoju futbolu, zmian, które będą musiały nastąpić w kadrze, jest bardzo ważna. Kto oprócz selekcjonera jest największym wygranym barażowego dwumeczu? Nikola Zalewski pokazał wyjątkowe umiejętności techniczne, szybkość i udowodnił, że może być jednym z filarów kadry. Wygranymi są też Przemysław Frankowski, Jakub Piotrowski i Bartosz Slisz. O ile przed marcowymi spotkaniami trudno było dostrzec kręgosłup kadry, o tyle po dwóch barażach taki szkielet się wykrystalizował.
Do inauguracji Euro 2024 pozostały niecałe trzy miesiące. Wydaje się, że to nie mało czasu, ale przecież reprezentacja spotyka się dopiero w czerwcu. Wtedy Polacy rozegrają dwa sparingowe spotkania z Ukrainą i Turcją na własnym terenie, by wkrótce potem rozpocząć zmagania grupowe na Euro spotkaniem z Holandią. Bez wątpienia trudno będzie powtórzyć kadrze Probierza wyczyn z czasów Adama Nawałki, bo już wyjście z grupy w niemieckiej imprezie stanie się nie lada wyczynem. O sile Francji i Holandii nie trzeba przypominać. Do tego dochodzi Austria, która przez ostatnie lata uczyniła znaczący progres. Polacy na pewno nie będą faworytami do awansu z grupy. Nikt nie będzie miał do nich pretensje, jeśli zakończą imprezę w fazie grupowej, o ile nie uczynią tego w fatalny stylu. Mecze barażowe kadry Michała Probierza wlewają w kibicowską duszę umiarkowany optymizm. Dobry występ na niemieckich boiskach będzie ważny, ale równie ważne albo ważniejsze będzie pokazanie, że mamy reprezentację, która zmierza w dobrym kierunku, rozwija się i daje nadzieję na zbudowanie solidnej europejskiej drużyny, której ambicja będzie sięgała dalej niż tylko sam awans do ważnej piłkarskiej imprezy.