Dla dobra Polski rząd Donalda Tuska trzeba jak najszybciej odsunąć od władzy. Ale żeby to osiągnąć, trzeba działać roztropnie. Poszerzenie bazy wyborców przez prawicę jest możliwe, jeśli trafi się do ich serc z przekazem aspiracyjnym, dotyczącym wielkich projektów i skoku cywilizacyjnego.
Tego, że Donald Tusk jest zagrożeniem dla interesów Polski, nikt po prawej stronie polskiej sceny politycznej nie kwestionuje. Jak to bywa jednak wśród obywateli, zdania są podzielone. Większość badań sondażowych wskazuje, że oceny obecnej władzy rozkładają się mniej więcej pół na pół. Inaczej sprawa wygląda, jeśli przyjrzeć się poszczególnym działaniom. Nawet gdy ludzie Donalda Tuska łamią prawo, przejmując telewizję czy zamykając polityków opozycji w więzieniach, to większość Polaków jest temu obojętna, a nawet część przyklaskuje radykalnemu niszczeniu standardów demokratycznych. Wyjątki w ostatnich tygodniach to CPK i zamieszanie wokół atomu, a także Zielony Ład w Unii Europejskiej, gdzie przekaz zdecydowanie wykraczał poza „prawicową bańkę”. W tych aspektach działania rządu nie tylko nie są przez Polaków akceptowane, ale i budzą społeczny opór. Zjednoczona Prawica wydaje się więc działać logicznie, skracając niejako front w sprawach trudnych, a jednocześnie nie upartyjniając tematyki dotyczącej rozwoju Polski. Warto więc przez chwilę tę strategię kontynuować, aby z czasem nakreślić zupełnie nowy plan działania.
Wielu wyborców PiS jest zdezorientowanych, gdy widzi, że coś, co kiedyś wywołałoby trzęsienie ziemi i natychmiastową reakcję Komisji Europejskiej, dziś nie wywołuje przesadnej reakcji społeczeństwa – jak siłowe przejęcie mediów publicznych, prokuratury, a za chwilę być może Trybunału Konstytucyjnego, KRS i Narodowego Banku Polskiego. Marsz z 11 stycznia, który okazał się dużym sukcesem frekwencyjnym, doczeka się powtórki w maju. Nie zbudowano jednak wokół pierwotnej inicjatywy żadnej struktury. Prezydent Andrzej Duda został postawiony pod ścianą i ponownie ułaskawił Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Ciągle jest atakowany przez gabinet Donalda Tuska, który okraja go z prerogatyw. Z drugiej strony, w kierunku PiS kierowane są zarzuty, że nie atakuje zajadle rządu za próby rezygnacji z budowy CPK. Ale obie te podstawy po głębszej analizie wydają się racjonalne. Nawet jeśli wynikają one ze swego rodzaju kryzysu PiS, w jakim się znalazło na skutek porażki wyborczej, to jest on teraz swego rodzaju błogosławieństwem.
Mobilizacja wyborców na ulicę to temat trudny dla Zjednoczonej Prawicy. Bo wystarczy przypomnieć sobie czasy protestów KOD. Wtedy też doszło do dużego oburzenia centrolewicowego elektoratu. Marsz przyciągał, ale nie tak wielu ludzi, a na skutek działań lidera Mateusza Kijowskiego i aktywistów organizacja ostatecznie tylko wzmocniła PiS, a ośmieszyła ówczesną opozycję. Oczywiście obecne oburzenie jest dużo bardziej uprawnione, ale postawy Polaków co do zasady się nie zmieniły. Tym bardziej że jesteśmy jeszcze dość świeżo po wyborach. Wyborcy nie rozumieją skomplikowanych kwestii prawnych i rozpatrują wszystko w kategorii walk buldogów pod dywanem. Trochę przypomina to kibiców piłkarskich, którzy obstają za swoją drużyną.
Bez względu na to, czy obecne działanie PiS wynika z „mądrości etapu”, czy też swoistego „paraliżu” powyborczego, to jakieś działania będzie trzeba w końcu podjąć – takowym może być majowy marsz w obronie rolników. Nie ma co czekać, aż Polacy po prostu znudzą się Donaldem Tuskiem albo znowu im zbrzydnie, jak w czasie poprzednich rządów koalicji PO-PSL. PiS przez wzgląd na własny polityczny interes musi podjąć takie działania, które spowodują, że premier będzie ciągle czuł oddech na plecach. Presja zawsze ma sens – doprowadzi do satysfakcjonujących większość obywateli ustaw albo do wycofania się z szaleństw. A do tego wszystkiego potrzebna jest odpowiednia strategia. Powinna ona nakreślić nową wizję, jaką prawica przygotowuje dla Polski. Doradzałbym postawienie na wątki aspiracyjne, wielkie projekty podnoszące konkurencyjność polskiej gospodarki i dające zatrudnienie. Ot, hasło: „Polacy muszą zarabiać lepiej niż Niemcy”. Jest to hasło jednocześnie konkretne, jak i bardzo pojemne. Jednocześnie wprowadza polaryzację, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo odnosi się do ogółu różnych ważnych kwestii dla Polaków, na tle pensji. Czyli przede wszystkim bytowych, najbardziej interesujących wyborców.
„Polacy muszą zarabiać lepiej niż Niemcy” – z jednej strony jest to hasło pozytywne. Chyba wszyscy zgodzimy się, że Polacy powinni żyć na zachodnim poziomie. Owszem, wielu polityków i publicystów będzie podnosiło, że takie hasło zwrócone jest przeciwko Berlinowi. I dobrze. Można wtedy dzielić scenę polityczną na tych, którzy chcą, żeby Polacy mieli lepiej od Niemców, i tych, którzy dbają o interes zachodniego sąsiada. Na tym etapie polityki taka polaryzacja jest bardzo potrzebna.
Polacy chcą i powinni mieć elektrownie atomowe, nie bacząc na to, że Niemcy je wygasili. To samo z CPK – międzynarodowy port w Baranowie będzie konkurencyjny wobec Berlina czy Frankfurtu. Ale wspomniane hasło można odnieść do kwestii, w których panuje konsensus – np. w temacie imigrantów. Polacy muszą być bezpieczni na ulicach, a wzrost przestępczości odnotowany w Niemczech czy innych krajach w enklawach z dominacją przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu nie może się u nas powtórzyć. I wreszcie hasło można odnieść do kwestii, która coraz bardziej nurtuje miliony wyborców, a zatem zielonej polityki. Mamy prawo jeździć samochodami, jakimi chcemy, latać samolotami i jeść mięso, na jakie mamy tylko ochotę. Czyli inaczej niż Niemcy, których w imię zielonej ideologii chce się upychać w pociągach i autobusach zeroemisyjnych, a także żywić owadami i warzywami.
Jedno jest pewne: do hasła „Polacy muszą zarabiać lepiej niż Niemcy” trudno będzie się odnieść Donaldowi Tuskowi. Bo jeśli premier się z nim zgadza, to dlaczego jego rząd nie buduje natychmiast elektrowni atomowej i zgadza się de facto na przyjmowanie migrantów? Wreszcie jeśli Tusk by twierdził, że hasło prawicy tylko antagonizuje Niemców z Polakami, to wtedy warto spytać, czy Niemców nie drażni to, że Polacy chcą wybudować elektrownię atomową i mieć CPK.
Nie ma co ukrywać – rząd Donalda Tuska, mimo pęknięć i sporów w koalicji, tak szybko nie upadnie. Przed nami niezwykle ważny maraton wyborczy – do samorządów, a potem do europarlamentu, a w przyszłym roku bój o Pałac Prezydencki. Polacy chcą żyć tak jak na Zachodzie. Jesteśmy po ostatnich ośmiu latach bliżej, jak nigdy dotąd, ale to, co było do tej pory, już im nie wystarcza. I o to będzie się toczyła gra o najwyższą polityczną stawkę.