„Żyjemy w obłąkanym kraju – woła aktywistka „Gazety Wyborczej”, „resortowa” Monika Olejnik.
– Premier nie może sobie nawet zapalić na stoku cygara!”. To przytyk do tych, którzy zwracają uwagę na niestosowność wyjazdu Donalda Tuska na narty we włoskie Dolomity: spełnienie marzenia premiera zbyt dużo kosztuje podatnika, biorąc pod uwagę, że towarzyszy mu ośmiu funkcjonariuszy BOR. Zdaniem Olejnik Tusk jako człowiek wycieńczony rządzeniem ma prawo do odpoczynku, jakiego chce, a w ogóle to bidulek z niego:
„Cygaro jest luksusem, na który premier mający 60-metrowe mieszkanie nie powinien sobie pozwolić”. Olejnik pomija fakt, że Tusk ma drugie mieszkanie, które wynajmuje, oraz że wspomaga finansowo swoje dzieci (córka kupiła apartament na Saskiej Kępie wart – jak pisano – 1,5 mln zł i jeździ bmw, syn kupił apartament w prestiżowej części Trójmiasta). Jeśli coś jest w tej sytuacji nienormalne, to brak transparentności, ile kosztują zachcianki premiera i jego rodziny (by przypomnieć nieoficjalną wizytę delegacji szefa rządu w Peru, czyli podróż marzeń żony Tuska) oraz oczekiwanie, że media nie będą pytały premiera, czy stan posiadania jego dzieci pokrywa się z ich dochodami.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas