Opadł powyborczy kurz. Opozycja przechytrzyła obóz rządzący, wystawiając więcej ugrupowań i organizując „system kontroli wyborów”, który obalił referendum. Zorganizowana akcja się udała i centrolewica posiada większość do stworzenia rządu. Teraz jednak ruch należy do prezydenta Andrzeja Dudy.
W pierwszym kroku powierzy on stworzenie rządu zwycięzcom. Jednak jest mało prawdopodobne, że uda się stworzyć sojusz z dawnymi wrogami. Nie ma też co liczyć na wyciąganie posłów z opozycyjnych partii – taka sztuczka nie udała się cztery lata temu w Senacie. Prawdopodobnie więc opozycja przejmie finalnie władzę. Najgorsze jest to, że tym samym przejmie system, który jest upolityczniony i nie był zmieniony na wypadek porażki. To może zabetonować scenę polityczną na jakiś czas. Pocieszeniem może być natomiast fakt, że koalicje złożone z wielu ugrupowań mają zwykle trwałość nieprzekraczającą jednej kadencji. Mnogość partii, liderów i ambicji z definicji prowadzi do rozbieżności, kłótni i kryzysów. Takim jednokadencyjnym projektem w przeszłości była Akcja Wyborcza Solidarność.