Po objęciu reprezentacyjnych sterów przez Fernando Santosa miały być styl, skuteczność i odmłodzenie reprezentacji. Za półmetkiem kwalifikacji do Euro 2024 jest dokładnie odwrotnie. Czarę goryczy dopełnia fakt, że Polska gra chyba w najłatwiejszej w XXI w. grupie eliminacyjnej. Nie ma racjonalnych powodów przemawiających za pozostawieniem Santosa w roli selekcjonera Biało-Czerwonych. Wprawdzie awans do europejskiego czempionatu nie jest przegrany, bo Polacy zapewne zagrają w barażach, ale nie wolno zmarnować ani chwili więcej. Jeśli Polacy mieliby się prezentować tak, jak za kadencji Portugalczyka, to lepiej niech oglądają Euro 2024 przed telewizorem. Tej kadrze potrzeba nie tylko nowego trenera, ale nowego ducha: walki, determinacji, poczucia, że gra w biało-czerwonych barwach to dla sportowca największy zaszczyt.