Zawsze zdumiewa mnie, że osoby, którym zdarzy się wygłosić publicznie piramidalne bzdury, nie zapadają się pod ziemię ze wstydu. Tak jest z Elżbietą Radziszewską z PO, specjalistką od zrównywania płci, którą rzucono na odcinek służb „tajnych, jawnych i dwupłciowych”, bo ktoś w PO uznał, że to pokrewne dziedziny specjalizacji. Jako szefowa sejmowej komisji ds. służb specjalnych
popisała się właśnie, że nie wie, kim jest płk Grzegorz Reszka (b. wiceszef UOP, b. szef SKW) i nie wzięła pod uwagę jego negatywnej opinii o kandydacie na szefa SKW płk. Krzysztofie Pytlu (miał utrzymywać niewyjaśnione kontakty z Rosjanami). Jakby jedna bzdura nie wystarczyła, dwa dni później z nieznaną w jej wykonaniu (np. w sprawach dot. Smoleńska) wyrywnością wyznaczyła termin posiedzenia speckomisji, by ta zajęła się zbrodnią Antoniego Macierewicza, polegającą na... zleceniu przetłumaczenia „Raportu z weryfikacji WSI” na język rosyjski. Operacja miała być bezprawna, bo raport był tajny.
I wszystko byłoby cacy, gdyby nie jeden fakt – chodziło o przetłumaczenie raportu opublikowanego cztery miesiące wcześniej w... rządowym Monitorze Polskim. Czy pani poseł jednak się zapadnie?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas