Wprowadzenie stanu wojennego, którego rocznicę obchodzimy 13 grudnia, nie przeszło jeszcze do historii. Pewien skutek tego wydarzenia utrwalił się w świadomości Polaków i powraca w przełomowych momentach istnienia III RP. Propaganda Jaruzelskiego przedstawiała stan wojenny jako mniejsze zło, które rzekomo zapobiegło większemu złu, czyli sowieckiej interwencji. W 1989 r. kompromis z ekipą Jaruzelskiego i uwłaszczenie nomenklatury, choć oznaczały zdradę Solidarności i skażenie demokracji, też miały – według obrońców grubej kreski – zapobiec większemu złu, czyli krwawej rewolucji na ulicach. Po katastrofie smoleńskiej faktyczna rezygnacja Polski z własnego śledztwa została milcząco zaakceptowana przez część Polaków na zasadzie „mniejszego zła” – większym miałaby być wojna z Rosją. Poparcie dla PO trwa, bo wyborcy zatruci propagandą nienawiści do PiS-u, głosują na Platformę jako na mniejsze zło. Każdy zasadniczy wybór, przed jakim stawali Polacy po 1981 r., jest im przedstawiany jako wybór między mniejszym a większym złem.
Na tej zasadzie można jednak usprawiedliwić każde zło. Dlatego zdrajcy są dziś bohaterami, sprawcy pozostają nieznani, afery zamiata się pod dywan.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Andrzej Waśko