Ile jeszcze muszą znosić małe dzieci Przemysława Gosiewskiego? Straciły ojca w koszmarnych okolicznościach. Ledwo oswoiły się z informacją, że już nigdy nie zobaczą tatusia, doznały szoku na wieść o wpisie posła Platformy Obywatelskiej Janusza Palikota na blogu: „Gosiewski żyje, widziano go na peronie we Włoszczowej". W II RP za aprobatą opinii publicznej obito by chamowi gębę tak, że chirurg miałby zajęcie przez rok. W III RP ten pozbawiony hamulców moralnych człowiek nadal funkcjonuje, mając takich obrońców, jak Janina Paradowska: „Uważam, że akurat moment na taki »skandalizujący« wpis jest wyjątkowo stosowny i nie uważam go za jakiś wielki skandal" (blog Paradowskiej, 17 lipca 2010 r.). Teraz dzieci polityka Prawa i Sprawiedliwości dowiedziały się z „Gazety Wyborczej", że ich mama nie ujawniła (chociaż nie miała obowiązku), iż po śmierci męża wystąpiła o stypendium dla nich, choć „jej ówczesna sytuacja finansowa raczej trudna nie była".
Wstydzę się za dziennikarzy, którzy sięgają po tak niskie metody walki z przeciwnikiem politycznym. Zwłaszcza gdy nie przejawiają zacięcia śledczego wobec rodzin polityków partii rządzącej. Na przykład wobec człowieka używającego pseudonimu Józef Bąk.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas