Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Komisja M. Sroki zwróci się do Sądu Okręgowego w Warszawie o ukaranie b. szefa CBA Ernesta Bejdy za niestawiennictwo oraz o doprowadzenie go na posiedzenie • • •

Miłosierny jak ojciec

Figura ojca jest kluczowa zarówno dla naszego dzieciństwa, jak i dla życia dorosłego. Poprzez ten pryzmat postrzegamy siebie i innych. Ojciec pokazuje nam świat. Uczy nas nad nim zapanować. Rozszerza horyzonty, uczy współzawodnictwa, ryzyka. Od jego postrzegania zależy nasze dorosłe życie, dlatego warto się przyjrzeć, jaką figurę ojca w sobie nosimy.

Papież Franciszek w katechezach o rodzinie oraz o modlitwie „Ojcze nasz” wskazuje na jego kluczową rolę w naszym życiu. Ubolewa jednak, że współczesne społeczeństwo jest pozbawione ojców. Powodem jest egoizm, skupienie na samym sobie, na karierze. W ten sposób osieraca się dzieci, porzuca je i rani.

Tatuś mówi, co dobre, a co złe

Jest to zerwanie fundamentalnej więzi, która istnieje od zarania świata. Ojciec kocha, chroni, karci. Trzeba to podkreślić: ojciec, który kocha, karci dziecko, stawia mu granice, pokazuje, co jest dobre, a co jest złe, strofuje, wychowuje. Ojciec, który nie kocha, dziecko porzuca, ignoruje, pozwala mu na wszystko. Wychowanie do życia w wolności oznacza przygotowanie do wzięcia odpowiedzialności za własne życie. Nie jest on tyranem, którego trzeba się bać, ale kimś najbliższym, który rozumie i wspiera. Pierwotne nowotestamentowe „Abbà” jest właśnie wołaniem „tatusiu!”. Oznacza czułość i bliskość w relacji.
Postrzeganie ojca determinuje nasze postrzeganie Boga. Jeśli nasz tata był surowy i bezwzględny, właśnie tak myślimy o Stwórcy. Jeśli kochający i wybaczający – tego typu relację nawiązujemy z Bogiem i jest ona bliska prawdy, bo zawiera miłość i ciepło. Bóg jest ojcem współczującym, wybaczającym, cierpliwym. Jego prawdziwe imię to miłość. Boga spotykamy właśnie w miłości – jak ojciec troszczy się o nas, by nam niczego nie zabrakło, opiekuje się nami, dba o nasze bezpieczeństwo.

Nie chodzi o miłość sentymentalną, afektywną, ale konkretną, mającą swoje potwierdzenie w czynach. Naturalnie na ziemi trudno spotkać doskonałych ojców. Mamy swoje słabości, wady, ale przecież każda relacja jest dwustronna. Sami także ranimy naszych ojców – swoim nieposłuszeństwem, brakiem zrozumienia, osądzaniem. Franciszek zauważa, że współcześnie jesteśmy wszyscy żebrakami miłości i o wiele częściej doznajemy zawodu i niespełnienia. Jesteśmy słabi i niestali. Dlatego tak często na to miłosne rozczarowanie reagujemy agresją wobec siebie i innych.

Ale nawet wówczas jest ratunek. Jest jedna, jedyna miłość, która nigdy nie rozczarowuje. Być może zawiódł nas własny ojciec, ale gdy uświadomimy sobie miłość Boga, wszystko inne nie ma znaczenia. Jeśli uwierzysz, że Bóg cię kocha bezwarunkowo, nie musisz już na nic zasłużyć, nawet wtedy, gdy grzeszysz, złościsz się, a może nienawidzisz. Gdy kocha cię Pan wszechświata, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Bo cóż może uczynić ci człowiek? Jeśli kocha cię Bóg, już nic nie ujmuje twojej wartości i godności.

Miłość, która daje wolność i przyjmuje

W książce Henriego J.M. Nouwena pt. „Powrót syna marnotrawnego, opowieść o powrocie do domu” (oryginalny tytuł: „The Return of the Prodigal Son: A Meditation on Fathers, Brothers, and Sons”) autor, katolicki duchowny, który porzucił karierę naukową na Harvardzie, aby opiekować się osobami niepełnosprawnymi umysłowo, rozłożył na czynniki pierwsze tę jedną z najpiękniejszych biblijnych przypowieści. Przypowieść o miłosiernym ojcu, choć najczęściej mówimy o niej „o synu marnotrawnym”, bo utożsamiamy się z jednym z dwóch trudnych synów. Albo z pierwszym, który zadaje cierpienie ojcu, żąda spadku za życia, trwoni jego zaufanie, grzeszy, ale potem odnajduje się, pełen skruchy i uniżenia, przyjmuje przebaczenie i miłość czekającego zawsze ojca. Albo z drugim, który nie ma odwagi żyć po swojemu, jest zazdrosny i zaborczy, który gorszy się i obraża, widząc miłosierdzie wobec swego brata.
Nouwen nakierowuje nas jednak zupełnie inaczej. Oczywiście, że zwykle mamy coś i z młodszego, i starszego syna. Jednak Bóg powołuje nas do bycia miłosiernym ojcem. Taki ojciec kocha swoich synów bezwzględnie, to znaczy zostawia im pełną wolność. Nawet za cenę bycia odrzuconym. Ojciec błogosławi swoich synów. Nie strofuje ich, nie moralizuje, nie grozi, nie przeklina. Czy błogosławisz swoje dzieci, czy je przeklinasz? To, co im mówisz, prędzej czy później się spełnia. Owo błogosławieństwo leczy wszystkie zranienia, przytulenie, czuły kontakt fizyczny są nie tylko kojące, lecz ułatwiają pojednanie.
Ojciec zawsze z radością wita swoje dziecko w domu. Bez względu na wszystko. Głos ojca koi, pociesza i uspokaja męskością oraz siłą. Jego ramiona są zawsze otwarte. Ojciec jest cierpliwy, łagodny, wyrozumiały. Nie ocenia, wzywa do wspólnej radości. Właśnie do takiej optyki zachęca nas autor. Nie tylko do spoglądania na innych, ale przede wszystkim na siebie. Jeśli będziemy pewni, że zostaliśmy w ten sposób ukochani, będziemy tę samą miłość w stanie przekazać innym. I odwrotnie – jeśli będziemy na wszystkich patrzeć przez pryzmat swojej niskiej samooceny, nasze relacje będą zaburzone.
Ojciec, który przebacza, chce dla swoich dzieci szczęścia i życia w obfitości. Właśnie do tego jesteśmy powołani, aby tę radość czerpać od swoich ojców i przekazywać ją naszym dzieciom. To łatwe skupić się na swoich zranieniach, celebrować je i traktować jako wymówkę. Dużo trudniej wziąć odpowiedzialność za swoje życie.

Miłość i postawa wdzięczności

Zaakceptowanie miłości ojca skłania nas do postawy wdzięczności. Jakże często jesteśmy niezadowoleni i narzekamy. Spotykam się nawet z postawami, gdy ktoś ma piękną rodzinę, zdrowe dzieci, pracę, dom, a mimo to jest cały czas zmęczony, poirytowany i niezadowolony. Naturalnie nie pociesza nas to, że inni mają gorzej, muszą ukrywać się przed spadającymi bombami czy cierpią głód i niedostatek. Czy jednak na serio zastanawiamy się, za ile rzeczy możemy dziękować? Za to, że pojawiliśmy się na tym pięknym świecie. Za nasze rodziny. Za zdrowie, otrzymane talenty. Za to, że mamy dach na głową, że mamy co jeść. Za wszystkich ludzi spotkanych na naszej drodze. Za przyjaciół, nauczycieli. Można tak wymieniać bez końca.

Jeśli mamy w sobie postawę wdzięczności, wówczas łatwiej przyjąć nam miłość Ojca. Bo to wszystko, bez naszej zasługi, przygotował nam Bóg. Wiele zawdzięczamy także ziemskim ojcom. Możemy być pewni, że mamy takich ojców, na jakich zasługujemy. Jeśli mamy pretensje, może to czas, aby nad nimi popracować. Stosunek, jaki mamy do naszych ojców, przekazujemy dzieciom.   

Współczesne społeczeństwo chce nas wychować zupełnie inaczej. Chce, abyśmy na zawsze pozostali zależnymi, zranionymi dziećmi, którymi łatwo manipulować, które nigdy nie staną się samodzielne. Konsumpcyjne społeczeństwo uczy nas natychmiastowego spełniania zachcianek, kierowania się wyłącznie emocjami, sądzenia po pozorach, wodzenia za nos przez medialne autorytety. Dzisiaj najłatwiej jest obwiniać swojego ojca. Najtrudniej przebaczyć i pojednać się. Wówczas można otworzyć szerzej swoje serce. Przestać udawać, że jest się lepszym od innych. Nie stawiać warunków w miłości.
W filmie „Johnny” o ks. Janie Kaczkowskim pokazana jest jego ojcowska relacja z młodocianym przestępcą, który go okrada, okłamuje i zawodzi. Kaczkowski przebacza, daje szansę, zostaje oszukany, znów przebacza i znów zostaje oszukany. I tak w kółko, aż któregoś dnia ten oszust i złodziej pęka. Jego życie zaczęło się zmieniać, gdy poczuł się kochany, będąc nieprzyjacielem i wrogiem.

Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Tomasz Teluk