Sławomir Nowak niestety nie skomentował dotychczas naszych informacji, z których wynika, że nosił ekskluzywny zegarek, zanim rzekomo go otrzymał. Choć przed dymisją nieco na temat zegarka mówił.
Dzięki temu wiemy, że na zegarek jego żona wraz z rodziną zbierała dwa lata. Był prezentem na 35. urodziny polityka. Kupiony został, gdy Nowak miał lat 37. Nie, nie był kupiony przez żonę. Do sklepu poszedł kolega Nowaka, biznesmen Piotr Wawrzynowicz, któremu minister dał pieniądze. Te uzbierane, od żony. Prezentem był tak drogi zegarek, bo Nowakowie chcieli, by ich syn miał w przyszłości po ojcu coś wartościowego. Bo jak ustalili, córka będzie miała po nich obrączki. Wawrzynowicz kupił zegarek w sklepie. Tuż obok Sejmu. Ma rachunek. To było 8 marca 2011 r. To wszystko wiemy od posła PO i… koniec, historia się urywa. Ale jak to się stało, że kupiony 8 marca zegarek Sławomir Nowak miał na ręku 2 i 3 marca? Cóż za zwrot akcji! Ale były minister milczy. A wiemy od premiera, że Nowaka cechuje „wysokie morale”. Z zapartym tchem czekamy więc na ciąg dalszy. Zapowiada się lepsza historia niż przygody obywatela Piszczyka.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Joanna Lichocka