Christine Lambrecht żegna się ze stanowiskiem ministra obrony Niemiec. Miała ją zastąpić Eva Högl z SPD, pełnomocniczka Bundestagu ds. sił zbrojnych, która byłaby czwartą kobietą na tym stanowisku. Przedtem rządziły dwie panie z CDU, Ursula von der Leyen oraz Annegret Kramp-Karrenbauer.
Co zadziwiające, Olaf Scholz wycofał się z obiecanego parytetu płci, rzekomo na rzecz kompetencji i „dużego doświadczenia w polityce bezpieczeństwa”. Nowym ministrem obrony został szef resortu spraw wewnętrznych Dolnej Saksonii Boris Pistorius. Lambrecht wzbudzała uśmiech politowania, gdy twierdziła, że Niemcy pomagają Ukrainie, wysyłając hełmy, czy nagrywając noworoczne życzenia na tle fajerwerków, podczas gdy na Kijów spadały rosyjskie rakiety.
Czy jej następca „jako przyjaciel i dobry polityk” będzie miał większy wpływ na kancelarię Olafa Scholza, który był największym hamulcowym w kwestiach przekazywania uzbrojenia Ukrainie? Dowiemy się tego już niebawem. Pistorius kilka lat temu sprzeciwił się sankcjom na Rosję i chciał ich rewizji. Niemieckie media jednak przekonują, że to dobry wybór, bo podobno zna się na wojsku. Jednak to, co dobre dla Niemiec, niekoniecznie musi być dobre dla Europy.