Opozycja protestuje przeciw rekomendowanym przez Prawo i Sprawiedliwość zmianom w Kodeksie wyborczym. Znów słyszymy o zamachu na demokrację i praworządność. Krytycy nie chcą słyszeć o zwiększeniu frekwencji wyborczej i ułatwieniach dostępu do lokali dla mieszkańców, zwłaszcza w małych miejscowościach (np. bezpłatny transport tam, gdzie nie ma komunikacji publicznej).
Koalicja Obywatelska źle radzi sobie przy urnach. Boi się kolejnej porażki. Zamiast uczciwej walki o głosy preferuje raczej zagrania nieczyste, poniżej pasa. Tak było z promowaną uprzednio akcją „zabierz babci dowód”. Była to manifestacja pogardy wobec osób o odmiennych poglądach politycznych, starszych, niekiedy mieszkających na wsi, jako wstecznych i niegodnych przywileju głosowania. Teraz wśród wielu liderów opozycji słyszymy głosy, że trzeba umożliwić oddawanie głosów nieletnim. Wiadomo, dzieci są bardzo podatne na manipulacje, nie mają dużego rozeznania w świecie, a co dopiero w świecie polityki. Na tego typu sztuczki przy urnach liczy opozycja. Dbałość o transparentność wyborów i jak największą frekwencję powinna łączyć ponad politycznymi podziałami. Nie łączy, ponieważ dla KO wybory na równych warunkach są niekorzystne.