Przyzwyczailiśmy się już do znanego twierdzenia, że jeśli latem są upały, to niewątpliwie to efekt globalnego ocieplenia, natomiast, gdy zimą pojawiają się rekordowe mrozy i opady śniegu, jest to tylko przejściowy kaprys pogody. W ten sposób od dekad prowadzona jest debata publiczna, która ma przekonać świat do odejścia od paliw kopalnych na rzecz wiatraków i fotowoltaiki.
Tymczasem, gdy u nas jest obecnie rzeczywiście ciepło jak na zimę, Ameryka zmaga się z niespotykanymi śnieżycami i mrozem, zresztą tak samo było rok temu. Problem więc w tym, że zimą najczęściej wiatraki się nie kręcą, a panele na dachach pokryte są śniegiem. Skąd więc czerpać energię? Jeden z ludzi, którzy przetrwał atak zimy w USA, przyznał, że przeżył tylko dlatego, że miał jeszcze kominek, w którym mógł palić drewnem. Dlatego nie zamarzł, gdy prądu nie było kilka dni. Tak samo Ukraińcy klecą prowizoryczne kozy, aby przetrwać rosyjskie bombardowania. Polaków natomiast zachęca się do likwidacji kominków i zastępowania ich np. pompami ciepła, najlepiej niemieckiej produkcji. Co będzie, gdy pojawi się sytuacja kryzysowa, nie trzeba nikomu tłumaczyć.