Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

W filharmonii bez rewolucji. Rozmowa z Jackiem Kaspszykiem

Filharmonia Narodowa była i jest sztandarową instytucją naszej kultury. Towarzyszy mi uczucie wielkiej odpowiedzialności artystycznej, ale i dumy.

PAP/Leszek Szymański
PAP/Leszek Szymański
Filharmonia Narodowa była i jest sztandarową instytucją naszej kultury. Towarzyszy mi uczucie wielkiej odpowiedzialności artystycznej, ale i dumy. Mam nadzieję, że coś po mnie tutaj pozostanie - mówi Jacek Kaspszyk, nowy dyrektor artystyczny Filharmonii Narodowej, w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie".

Dzisiaj nastąpi inauguracja sezonu artystycznego Filharmonii Narodowej w Warszawie. Pierwszy koncert nowego dyrektora jest najczęściej manifestem artystycznym. W Pana wypadku mamy Richarda Straussa i Richarda Wagnera.

Nie ja jestem wyłącznym autorem wyboru kompozycji na pierwszy w sezonie koncert. To trochę przypadek. Już zaczęliśmy występy od wrześniowego koncertu „Requiem” Giuseppe Verdiego, był też koncert poświęcony Witoldowi Lutosławskiemu, jednak miały one miejsce w związku z festiwalami. Dzisiejszy koncert faktycznie rozpoczyna sezon, ale całoroczny program został ułożony jeszcze przez dyrektora Antoniego Wita, a ja nie chciałem zbyt w to ingerować. Zostawiłem wielu artystów solistów, bo daleki byłem od zrywania kontraktów. Uznałem, że to jest zupełnie niepotrzebne. Co nie oznacza, że nie dokonuję zmian. Przykładowo w tym koncercie planowana była „Msza” Krzysztofa Meyera, jednak uznałem, że lepiej będzie pasował Strauss i jego poemat „Śmierć i wyzwolenie”. To będzie stanowiło pewną całość z Wagnerem i jego III aktem z „Walkirii” w 200. rocznicę urodzin kompozytora. A planowana „Msza” zabrzmi przy innej okazji. W kolejnych programach będzie wiele muzyki polskiej, dużo różnorodnych gatunków, muzyka rosyjska, m.in. Dmitrij Szostakowicz, Alfred Schnittke, więc repertuar będzie na pewno bardzo ciekawy dla publiczności.

Czyli Pana w pełni autorski program na cały sezon poznamy dopiero za rok?
Artysta swoją wrażliwością zmienia brzmienie czy artykulację. Tę ogólną otoczkę. Tu, w orkiestrze filharmonii, jakakolwiek rewolucja jest niepotrzebna. Zastaję zespół w znakomitej kondycji, muzycy są świetni i jakiekolwiek zmiany byłyby niestosowne.

Żeby, dokonując zmian, nie popsuć tego, co jest w tej chwili?
Tak. Ja chcę kontynuować, a nie rewolucjonizować. Dyrektor Wit miał swój stempel i w filharmonii go pozostawił, tak jak wcześniej Kazimierz Kord czy Witold Rowicki. Mam nadzieję, że i po mnie coś pozostanie.

Całość rozmowy w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Piotr Iwicki