Latem 1945 r. zbrojne poakowskie podziemie postanowiło rozbić dwie ubeckie katownie – w Kielcach i Radomiu. Kielecka akcja, którą dowodził Antoni Heda „Szary", była już wielokrotnie opisywana. Mniej znane jest brawurowe uderzenie na Radom. 9 września 1945 r. oddziały pod dowództwem Stefana Bembińskiego „Harnasia" na pół godziny opanowały miasto, zdobyły więzienie i uwolniły aresztowanych, w większości swoich organizacyjnych kolegów.
Dziewiątego września 1945 r., ok. godz. 20 grupa szturmowa dowodzona przez „Harnasia" wjechała czterema wojskowymi samochodami do centrum Radomia. Grupy ubezpieczające obstawiły budynek Urzędu Bezpieczeństwa, komisariatu MO oraz pilnowały skrzyżowań ulic i głównych dróg dojazdowych do miasta.
Będziemy wolni!
Bembiński dysponował w sumie ok. 135 żołnierzami. Dodatkowym wsparciem było kilkunastu żołnierzy z radomskiej konspiracji, których zadaniem było dokonywanie w różnych częściach miasta działań dywersyjnych.
„Harnaś" wspominał w książce „Te pokolenia z bohaterstwa znane" (1996 r.):
„Grupa uderzeniowa doskoczyła w pobliże drzwi wejściowych więzienia. Andrzej Szymański podał gamona kapr. »Żandarmowi«, ten uzbroił gamona, przylepił do stalowych drzwi. Odskoczyli. Nastąpił wybuch. Wtargnęli do środka. Obsługa więzienna oddała klucze".
Żołnierz „Harnasia", Henryk Skurkiewicz „Olszak", w lutym 1945 r. aresztowany przez UB, sądzony razem z 44 innymi AK-owcami, skazany na dwa lata więzienia i osadzony w radomskiej katowni, opowiadał o sytuacji wewnątrz więzienia: „Już po zapadnięciu zmroku usłyszeliśmy strzały w pobliżu więzienia. Było nas w celi siedmiu. Porwaliśmy się wszyscy na równe nogi. Nie wiem jak inni, ale ja od razu wiedziałem, co to oznacza. Usłyszeliśmy okrzyki »hurra, hurra« i potężny wybuch, który wstrząsnął budynkiem. Właśnie wysadzono bramę. Idą po nas! Będziemy wolni! Radość, radość nie do opisania! ".
Z więźniów żołnierze
Jeden z żołnierzy „Harnasia", Jan Pająk „Sęp", opisywał dalszy przebieg akcji: „Po wywaleniu bramy wpadliśmy hurmem do środka i przez podwórze przedostaliśmy się na więzienne korytarze. Strażników znaleźliśmy w dyżurnym pokoju. Nie stawiali oporu, zachowywali się spokojnie".
„Harnaś" relacjonował:
„Strażnik więzienny Franciszek Małecki z własnej woli pomagał otwierać cele. Potem dostał za to wyrok: kilka lat więzienia. Obsada niektórych cel uwolniła się sama, wyważając drzwi za pomocą desek z rozbitych prycz".
Henryk Skurkiewicz „Olszak" pisał: „Nie czekając na pomoc z zewnątrz – wywaliliśmy drzwi ciężką, olbrzymią ławą i wybiegliśmy na korytarz. Usłyszałem wtedy wołanie »Olchy«, kolegi z oddziału: – Gdzie »Olszak«? Odezwij się!
Słyszałem, jak wypytywał o mnie, zawiedziony, że nie znalazł mnie w celi nr 1, z której przed kilkoma dniami przeniesiony zostałem do celi numer 23 na drugim piętrze. Kiedy mnie szukał – już zbiegłem po schodach. Przywitanie nasze było radosne i serdeczne. Nie było jednak czasu na rozmowy! Dostałem bergmana i włączyłem się do akcji. Byłem znowu żołnierzem, nie więźniem".
„Dziękuję i życzę szczęścia"
Dowódca Stefan Bembiński „Harnaś" pisał o wyprowadzaniu ludzi z murów katowni:
„Ustawienie w czwórki oswobodzonych, zaprowadzenie jakiegokolwiek porządku trwało długo. Z okien nad nami oklaskami i okrzykami dziękowali nam radomianie. Z więzienia wybiegł pchor. Wacław Biernacki »Zawój«, meldując, że akcja zakończona. Poleciłem trębaczowi dać sygnał o zakończeniu akcji. Wystrzelono pociski z rakietnicy. Bardzo wzruszony ruszyłem, prowadząc kolumnę przez plac Jagielloński na ukos do ul. Struga. [...] Dochodzimy wreszcie do Sportowej. Mówimy uwolnionym kolegom, że ci, którzy mogą dojść do swoich znajomych, do wsi, byle nie do swoich domów, są wolni. Zostaną ze mną tylko oficerowie, z którymi w najbliższych dniach pragnie mówić ppłk Zygmunt Żywocki »Wujek« [ówczesny inspektor Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj]. Przypominam im, że UB zrobi wszystko, aby ich odnaleźć. Dziękuję i życzę szczęścia".
„Harnaś" oceniał:
„Nie znam dokładnej liczby uwolnionych więźniów. Jerzy Ślaski w swym wspaniałym dziele pt. »Polska Walcząca« przytacza liczbę ok. 300 osób. Myślę, że tylu uwolniliśmy. [...] Według oceny naszego wywiadu, siły przeciwnika w Radomiu łącznie wynosiły około 3000 ludzi. Nie jest to liczba zawyżona. Biorąc pod uwagę niewspółmierność sił obu stron, taktyka zastosowana przez nas w tej akcji, to jest bezwzględna blokada wszystkich potencjalnych ognisk zapalnych przeciwnika poza więzieniem, była taktyką jedynie słuszną".
A straty własne? W uderzeniu na radomskie więzienie zginęło trzech żołnierzy Armii Krajowej.
Skazani za AK
Wkrótce Stefan Bembiński „Harnaś" i Zygmunt Żywocki „Wujek" zostali aresztowani przez bezpiekę i ostatecznie trafili do więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie sądził ich znany kat AK-owców, niedawno zmarły sędzia Mieczysław Widaj, który w III RP pobierał wysoką emeryturę 9 tys. zł. Głównym zarzutem przeciw „Harnasiowi" i „Wujkowi" był udział „w związku Armii Krajowej mającym na celu obalenie demokratycznego ustroju Państwa Polskiego".
Stefan Bembiński „Harnaś" opowiadał o procesie: „Dwudziestego szóstego lutego 1946 r., około godziny 9 wywołano mnie z celi. [...] Wyrok był już przed rozprawą postanowiony, bo wysoki sąd w czasie rozprawy ignorował mnie zupełnie, jakbym już nie istniał. [...] Przewodniczący sądu monotonnym głosem czytał wyrok i uzasadnienie. Przełożony mój, ppłk Zygmunt Żywocki »Wujek« otrzymał łącznie 10 lat więzienia, ja łącznie – karę śmierci i pozbawienie wszelkich praw na zawsze. Trochę zawirowało mi w głowie, jak po uderzeniu obuchem, ale stałem". W akcie oskarżenia nie mogło zabraknąć „gwałtownego zamachu na więzienie w Radomiu". Inni żołnierze „Harnasia" też ponieśli surowe konsekwencje.
Nikt nam wolności nie darował
Stefanowi Bembińskiemu „Harnasiowi" komuniści złagodzili wyrok, kolejno – na dożywocie i na 10 lat więzienia. Przetrzymywany w Rawiczu i we Wronkach, na wolność wyszedł w 1952 r., ale przez lata był szykanowany, nie mógł znaleźć pracy. Po październiku 1956 r. organizował w Radomiu oddział ZBoWiD-u i pełnił funkcję jego prezesa. W latach 80. zaczął działać w Solidarności, m.in. jako przewodniczący Sekcji Żołnierskiej przy Zarządzie Regionu Ziemia Radomska.
Pozostali uczestnicy radomskiej akcji po wyjściu z więzienia też byli represjonowani i mieli kłopoty ze znalezieniem pracy. Wielu – tak jak „Harnaś" – poparło następnie Solidarność i za działalność niepodległościową było internowanych w stanie wojennym. W czerwcu 1989 r. Stefan Bembiński został wybrany na senatora ziemi radomskiej z ramienia Komitetu Obywatelskiego. 30 sierpnia 1989 r. na uroczystym posiedzeniu z okazji 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej powiedział m.in.: „Ofiara krwi żołnierzy Września, walka i ogromne straty poniesione przez Naród Polski w okresie okupacji niemieckiej są tak wielkie, że możemy stwierdzić: nikt nam wolności nie darował. Myśmy ją sami wywalczyli, a stwierdzenie to tym bardziej podkreśla tragiczną sytuację naszego społeczeństwa, w jakiej znalazło się ono od połowy 1945 r. do mniej więcej 1956 r. Okres ten, okres zbrodni i pogardy dla społeczeństwa polskiego, musi trwać w pamięci narodu po to, aby nigdy więcej nie powtórzyły się podobne zbrodnie dokonane przez Polaków na Polakach. […] Czas najwyższy skończyć z anonimowością, przemilczeniami i fałszerstwami".
Stefan Bembiński „Harnaś" zmarł 1 stycznia 1998 r. w Radomiu. Jego słowa do dziś nie doczekały się realizacji…
Tadeusz Płużański. Publicysta, szef działu Opinie „Super Expressu", autor książek o zbrodniach komunistycznych: „Bestie", „Bestie 2", „Oprawcy. Zbrodnie bez kary".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Tadeusz Płużański