PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

​Siwiec na transparenty

8 września 1968 r.

8 września 1968 r. na ówczesnym Stadionie Dziesięciolecia, podczas centralnych dożynek z I sekretarzem Gomułką na czele, Ryszard Siwiec oblał się rozpuszczalnikiem i podpalił w proteście przeciw krwawej inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Działał w pojedynkę, bo nie chciał, żeby na jego najbliższych spadły represje.

60-letni Ryszard Siwiec – żołnierz Armii Krajowej, z wykształcenia filozof, z zawodu księgowy (po wojnie odmówił pracy w szkolnictwie, nie chcąc uczestniczyć w komunistycznej indoktrynacji młodzieży) – nie był wariatem, choć od chwili podpalenia taką wersję rozpowszechniali esbecy. Na czym polegało „wariactwo” Siwca? Płonąc, rzucał ulotki: „Ginę po to, żeby nie zginęła wolność, prawda i człowieczeństwo”. I krzyczał: „Niech żyje wolna Polska!”.

Wyklęty 20 lat po wojnie

Tłum nie krzyczał razem z nim. Oglądał występy zespołów ludowych. Sto tysięcy ludzi – oprócz dygnitarzy partyjnych dziennikarze i fotoreporterzy. Reżimowe media oczywiście przemilczały protest zwykłego człowieka. Fragment z płonącym mężczyzną z relacji wycięto. Esbecy po ugaszeniu „wariata” od razu przewieźli go do Szpitala Praskiego, gdzie zmarł w męczarniach po czterech dniach. Ludowa władza postarała się, aby Siwiec odszedł po cichu i aby pamięć o nim zginęła. Tak były AK-owiec ponad 20 lat po wojnie został Wyklętym. Bohaterem mógł być tylko Jaruzelski, który nadal dławił „praską wiosnę” i z namaszczenia Moskwy robił karierę przez stan wojenny aż po prezydenturę wolnej Polski.

„Usłyszcie mój krzyk”

Ale skoro dziś mamy wolną Polskę, to też i wolne media. Możemy mówić o Siwcu. Tak jak mówią o nim Czesi i Słowacy, bo dla nich jest bohaterem, ikoną walki za wolność naszą i waszą. Dlatego przyznają mu pośmiertnie najwyższe odznaczenia. Polska też się starała, ale odebrania Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski odmówiła rodzina Siwca. Tacy sami wariaci jak mąż i ojciec? Tyle że order miał wręczać prezydent Kwaśniewski, a dla Siwców to po prostu spadkobierca tamtego reżimu.

Przed wyjazdem do Warszawy Siwiec napisał testament: „Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno!”.

Krzyczmy o Siwcu

W ubiegłym roku przy Stadionie Narodowym stanął pomnik Ryszarda Siwca. Ale ten pomnik – spóźniony przynajmniej o 22 lata – nie wystarczy. My musimy krzyczeć o Siwcu, tak jak on krzyczał o nas 45 lat temu. Krzyczmy na Narodowym i w całej Polsce. Wywieszajmy transparenty z jego podobizną, tak jak wywieszamy zdjęcia innych Wyklętych.

Ryszard Siwiec osierocił pięcioro dzieci. To one dbały o pamięć o ojcu. W III RP powoli wracał do świadomości Polaków, głównie dzięki filmowi Macieja Drygasa z 1991 r. „Usłyszcie mój krzyk”, nagrodzonemu Feliksem na przeglądzie w Berlinie w kategorii filmu dokumentalnego.

Tadeusz Płużański, publicysta, szef działu Opinie „Super Expressu”, autor książek o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych: „Bestie”, „Bestie 2” i „Oprawcy. Zbrodnie bez kary”.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tadeusz Płużański