39 tys. zł miesięcznie – to było za mało dla Rafała Kaplera, kumpla szych z Platformy Obywatelskiej, który zasiadł w fotelu szefa Narodowego Centrum Sportu (operatora Stadionu Narodowego). Trzeba mu było dorzucić jeszcze 342 tys. zł premii po oddaniu obiektu i 228 tys. po zakończeniu Euro 2012. Właśnie sąd orzekł, że kasa należy się Kaplerowi, bo taką z nim podpisano umowę. Mało kto wskazuje, że za ową umowę odpowiadają ministrowie Miro Drzewiecki i Adam Giersz, a za ich działania – premier Donald Tusk. Bo wskazanie osób odpowiedzialnych za konkretne decyzje to dziedzina, która wciąż sprawia trudności znakomitej większości Polaków. Gdy zamykają jedyny zakład w okolicy i ludzie lądują na bezrobociu, mało który z nich wiąże ten fakt z decydentami w Warszawie, czyli z rządzącą bite sześć lat PO.
Gdy obcinane są środki na kolejny szpital czy dożywianie dzieci, nikt nie kojarzy, że w budżecie państwa nie zabrakło 300 tys. zł na fotele, które kupiono do gabinetów w resorcie Radka Sikorskiego, albo 5 mln zł na fanaberyjny koncert. Ludzie, którzy klną na swój nędzny los, muszą wreszcie dostrzec, że mogą go zmienić – przy urnie wyborczej.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas