Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Nietykalność – czy to jeszcze ma sens?

Nietykalność posła – temat, którym przezornie nie zajmują się największe media. Dziś sytuacja wygląda tak, że – co prawda – poseł jest niezawisły i nietykalny prawnie, to jednak ze strony ugrupowań, które opanowały polskie życie polityczne, takiego immunitetu nie posiada i jeżeli nie będzie głosował tak, jak nakazuje mu lider partii, to spotka go kara i o żadnym immunitecie nie ma tu mowy.

Mamy więc prawną zasadę, która wielokrotnie jest naruszana przez niezbyt etycznych parlamentarzystów i polityczną zależność, która w praktyce wyklucza niezawisłość i nietykalność. Teoretycznie poseł czy senator wybierani są przez wyborców ze swojego okręgu i im wyłącznie powinni służyć. Niestety, w praktyce jest tak, że to kierownictwa największych partii budują listy kandydatów, ofiarowując miejsca „biorące” tym, którzy są przez te kierownictwa preferowani. Często zatem do okręgu zostaje przydzielony „spadochroniarz” z innego miasta i potem – poza biurem poselskim – nic go ze swoimi wyborcami nie wiąże. Wybrany już poseł staje się częścią partyjnej maszynki do głosowania. W takiej sytuacji posiadanie immunitetu poselskiego czy senatorskiego nie ma już sensu. Taki parlamentarzysta nie walczy o interesy swoich wyborców, lecz jedynie zabiega o względy kierownictwa swojej partii, aby – w kolejnych wyborach – znów znaleźć się na preferowanej pozycji i tym samym zapewnić sobie polityczny żywot na dalszą kadencję. Jednak w zakresie politycznych wpływów i łaszenia się do lidera swojego ugrupowania żaden immunitet nie obowiązuje. Poseł może zatem bimbać sobie z opinii ludzi, którzy go wybrali, a liczą się tylko wpływy w partii. To system pełen hipokryzji i nieformalnych nacisków. Dopóki polska polityczna rzeczywistość jest zdominowana przez – często sztucznie kreowany – konflikt największych ugrupowań, dopóty o żadnej parlamentarnej niezależności mowy być nie może. System zresztą tak się zaskorupił, że nawet najpopularniejszy działacz lokalny – jeżeli nie zostanie przyjęty na listę którejś z wiodących partii – nie ma żadnych szans, aby znaleźć się w parlamencie i tam, na poziomie ustawodawczym, załatwić problemy swojej społeczności. Finansowa przewaga partyjnych machin nad nowymi inicjatywami sprawia też, że niemal niemożliwe jest dziś wykreowanie nowej, niezależnej siły, która mogłaby radykalnie odmienić polityczny krajobraz kraju. 

Inną kwestią jest oczywiście wykorzystywanie immunitetu parlamentarnego do unikania zarzutów natury karnej. Mamy wiele przykładów polityków, którzy przez długi czas kryli się przed odpowiedzialnością właśnie za immunitetem, a przecież immunitet z definicji powinien jedynie zabezpieczać ich wolność w głosowaniu i dyskusjach nad sprawami najwyższej wagi. Społeczna funkcja immunitetu parlamentarnego działa w coraz mniejszym zakresie, nietykalność staje się natomiast parawanem dla drobnych krętaczy, których na przykład policja przyłapie na jeździe po pijanemu lub też gdy na światło dzienne wyjdą oszustwa i nadużycia zupełnie nie związane z wykonywaniem mandatu posła czy senatora.

Odrębną kwestią jest społeczna użyteczność wyposażania w immunitet sędziów. Rozmaite i nagłośnione wydarzenia pokazują, że sędziowie wykorzystują to uprawnienie do tuszowania pospolitych przestępstw i oszustw, które zwykłemu obywatelowi nie uszłyby na sucho. Jazda po pijanemu, kradzieże czy też bezczelne wystąpienia polityczne to zachowania, które sędziom uchodzą płazem nawet częściej niż rozwydrzonym parlamentarzystom. Wielu sędziów wykorzystuje parawan immunitetu do działalności politycznej i wydawania wyroków jaskrawie kolidujących z powszechnie przyjętym rozumieniem sprawiedliwości. Sam wielokrotnie doświadczyłem zemsty ze strony środowiska sędziowskiego, gdy poddawany byłem działaniu wyroków, zupełnie niemających nic wspólnego ani z logiką, ani ze stanem faktycznym, ani nawet ze zdrowym rozsądkiem. Były to wyroki „na zamówienie”, które miały mnie utemperować w działaniach publicznych. Tak było choćby w czasie mojego procesu z niemieckim koncernem Ringier Axel Springer.

Sędzia prowadzący sprawę zachowywał się w miarę przyzwoicie tylko do momentu, gdy na sali sądowej była licznie zgromadzona publiczność. Kiedy jednak nastał okres pandemii, wydał skandaliczny wyrok, w którym uznał roszczenia niemieckiego koncernu i skazał mnie, korzystając z pandemicznych ograniczeń i możliwości wydania wyroku bez kolejnej rozprawy. Wyrok został więc wydany po cichu, a sędzia nie poniósł do dziś żadnej odpowiedzialności za pomijanie stanu faktycznego i zeznań świadków. Inna rzecz, że rozwydrzony koncern i tak uznał wydany wyrok za niespełniający jego oczekiwań i skierował sprawę do Sądu Najwyższego, gdzie będziemy pewnie świadkami kolejnej farsy.

Mówiąc krótko: immunitet – parlamentarny czy sędziowski – ma sens tylko wtedy, gdy pełni społecznie użyteczną funkcję, a nie jest jedynie zasłoną, za którą można popełniać drobne lub większe niegodziwości.

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski