Nie chcę komentować wystąpienia Tuska, który użalał się, że „jest ofiarą mitologii nienawiści i pogardy”, chwalił się: „w mojej rodzinie większość to praktykujący katolicy”, jednak zaraz dodał, że w Gdańsku trudno „znaleźć księdza, który zajmuje się Panem Bogiem, a nie promocją PiS”. I tak sobie bajdurzył, nie zapominając o tym, by obrażać Polaków. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ zastanawia podeszły wiek uczestników spotkania. To przecież był i powinien być elektorat PiS, który tak wiele zyskał w ostatnich latach. Jaki błąd tkwi w tym, że mimo niewątpliwych sukcesów gospodarczych obecna władza uzyskuje zaledwie 40 proc. poparcia? Dlaczego nie rozmawia się z młodymi ludźmi, którzy są w stanie przyjąć racjonalne argumenty? Dlaczego ktoś we władzach PiS uważa, że można lekceważyć „żelazny elektorat”, bo „oni i tak zagłosują”? Otóż ci ludzie też mogą zmienić zdanie i zachowają się podobnie jak ci w Nowej Rudzie i niekoniecznie na spotkaniu z Tuskiem!