Czasem przyłapuję się na wypominaniu swoim dzieciom, jak mają dziś dobrze, wyliczaniu, czego sam nie miałem, a oni mają i nie umieją tego docenić. Wczoraj było ich święto, które jest okazją do postawienia pytania o kondycję dzieci u progu trzeciej dekady XXI w. Czy w istocie ich życie jest tak wspaniałe, jak pozornie się wydaje?
Materialnie mają wiele – przedmioty marzeń poprzednich pokoleń, choćby ich rodziców – komputery, konsole, smartfony, modne ubrania, wycieczki zagraniczne. Jest też druga strona medalu – dzieci i młodzież często nie wiedzą, co to zabawy pod blokiem do zapadającego zmroku, granie w piłkę do upadłego, zabawy na podwórku, a nie w świecie wirtualnym. Wybierają atrakcyjną grę komputerową zamiast ruchu, ale nie mają świadomości, że pod kuszącym opakowaniem kryją się „pożeracz czasu”, uzależnienie, problemy psychiczne czy zdrowotne. Dla nas, dorosłych, to często równie wymagające wyzwanie, z którym mierzymy się na co dzień, aby przekonać ich, że wycieczka w góry nie musi być nudna, że warto spędzić czas w ogrodzie, a nie grając na konsoli, a świat realny wcale nie musi być uboższy od wirtualnego.