Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Cimoszewicz, Najsztub… Gersdorf

Od Gersdorf wam wara, a do Szydło możecie się przyczepiać do woli – głosi niepisany katalog zasad pismactwa III RP.

Kiedy w 2017 roku samochód wiozący ówczesną premier Beatę Szydło zderzył się ze słynnym później seicento, jazgotała o tym cała liberalna prasa, a tzw. autorytety nie mogły przestać przywoływać tego faktu jako dowodu na rozpasanie władzy. Kiedy jednak całkiem niedawno była prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf  i jej małżonek – sędzia Sądu Najwyższego – byli świadkami kolizji z motocyklistą (ze skutkiem śmiertelnym) i znajdujący się w środku sędziowskiego pojazdu pasażerowie nie uznali za stosowne udzielić pomocy ofierze wypadku, te same „autorytety” i ci sami dziennikarze natychmiast nabrali wody w usta, a wielu z nich gorączkowo poczęło szukać najbardziej nawet idiotycznych usprawiedliwień dla sędzi Gersdorf. Okazuje się bowiem, że dziś tzw. środowiska opiniotwórcze i dziennikarze zachowują się tak jak psy Pawłowa. Jesteś z naszej bajki, to bronimy cię tak, jak kiedyś zdefiniował to niejaki Sławomir Neumann; nie należysz do szajki politycznej, którą popieramy, zagryziemy cię na lekkie skinienie politycznego tresera.

Tak paskudnej moralnie sytuacji mogliśmy się od dawna spodziewać, wszak już przy Okrągłym Stole esbecy i ich „przyjaźni adwersarze” wynegocjowali, że ludzie „ancien regime” będą bronieni w mediach Republiki Okrągłego Stołu mocniej niż niepodległość. Skoro Małgorzata Gersdorf uwieczniła swoje oblicze na fotce ze spotkania sekretarza PZPR Edwarda Gierka z „ideowym aktywem młodzieżowym”, to znaczy, że sama z siebie pełni już zawód dyżurnego autorytetu i jako takiej przysługują jej prawa, o których ty – zwykły śmiertelniku – możesz jedynie nieodpowiedzialnie pomarzyć. Gersdorf należy bowiem do swoistej kasty predestynowanych do rządzenia Polską, ich listę przygotowali jeszcze Kiszczak z Jaruzelskim, a parafowali ją Adam Michnik i podnóżek Jerzego Urbana Mariusz Walter. 

Ktoś albo jest „nasz” i przysługują mu wszelkie przywileje, albo nie jest, i choćby nawet był sobie premierem RP, zostanie obszczekany przez chór szkolonych na peerelowskich wzorcach pismaków i „autorytetów”. Okazuje się, że życie i zdrowie zwykłego obywatela znaczy o wiele mniej niż swoista nietykalność członka wybranej przez bezpiekę ekipy „czerwonych mandarynów”, predestynowanej do zajmowania pierwszych ławek we wszystkich państwowych gremiach. 

I tak od Gersdorf wam wara, a do Szydło możecie się przyczepiać do woli – głosi niepisany katalog zasad pismactwa III RP.

Wcześniej już wiele razy przekonywaliśmy się o tym, że „nietykalni” bądź też osoby wywodzące się z takich środowisk nie podlegają zwykłym normom prawnym. Włodzimierz Cimoszewicz – komunistyczny agent i hipokryta – mógł swobodnie uszkodzić człowieka, nie zachowując przepisów drogowych, i tak niewiele mu się stało, chór piewców III RP skutecznie osłonił go okadzaniem jego postaci. Po prostu w bardzo wymiernej i jednoznacznej sytuacji okazało się, że Cimoszewiczom w dzisiejszej Polsce można więcej niż przeciętnemu Kowalskiemu. Cimoszewicz rychło odzyskał swadę w „tefauenowskich” studiach i z miedzianym czołem jął na powrót – jak ma to w zwyczaju – moralizować na temat życia publicznego, kompletnie nic nie robiąc sobie z popełnionych przestępstw drogowych. Podobne traktowanie spotkało wywodzącego się z „Gazety Wyborczej” i TVN pieszczoszka postkomunistycznych środowisk, uchodzącego za dziennikarza, niejakiego Piotra Najsztuba. I jemu także drogowe przestępstwo właściwie się upiekło. Na nic były – w tym wypadku – bezsporne okoliczności odebrania zdrowia ofierze wypadku, nieszczęsna ofiara omal nie została skazana za to, że mogła (swoim ciałem) wyrządzić szkodę pojazdowi kierowanemu przez redaktora Najsztuba. Teraz mamy przykład Małgorzaty Gersdorf, która nielogicznie bełkocze na temat okoliczności wypadku z jej udziałem, a cała lewicowa inteligencja kiwa ze zrozumieniem głowami, mając pretensję raczej do tych, którzy śmią Gersdorf stawiać konkretne, logicznie i faktograficznie udokumentowane zarzuty, pokazuje, że praktyka nietykalności wybranych trwa.

Małgorzata Gersdorf twierdzi, że prowadzony przez jej męża samochód nie uczestniczył z żadnym zdarzeniu drogowym i nawet jeśli fakty będą temu przeczyć, może, w utrzymywaniu swej wersji, liczyć na usłużnych dziennikarzy i komentatorów. „Nie mieliśmy żadnego wypadku i do wieczora także świadomości, że po drodze wydarzyło się coś złego” – twierdzi była prezes Sądu Najwyższego w rozmowie z reporterem radia RMF. Sprawa nieudzielenia pomocy ofierze wypadku ma szczególny posmak w wypadku Gersdorf i jej męża, a więc osób, od których powinno się wymagać stosowania w życiu najwyższych standardów etycznych. Okazuje się jednak, że „co wolno wojewodzie…”.

Przykłady drogowej bezkarności pieszczoszków III RP dobitnie pokazują, że kasta wybrańców Okrągłego Stołu nadal jest chroniona niewidzialną siecią ciągle trwających powiązań, a sędziowie wydający wyroki w takich sprawach mają świadomość, że w wypadku, gdy im także powinie się noga, mogą liczyć na ulgowe traktowanie.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski