Ludek zachodniej Europy łamie sobie głowę, po co właściwie ta Ukraina Rosji? Oczywiście poza tym, że chora wyobraźnia Moskowitów ze względów symbolicznych znieść nie może serca Rusi Kijowskiej jako stolicy niepodległego państwa, przez co ich odwołujący się do rosyjskich pseudohistorycznych bajęd imperializm traci jakąkolwiek rację bytu – lecz to wiedza raczej Polaków niż Hiszpanów czy Włochów. Ale za szowinistycznym szałem stoi też trzeźwe wyliczenie tych kremlowskich ekonomistów, którzy wiedzą, że Rosja goni resztkami i nawet obecny sztuczny boom na gaz i ropę na dłużej jej nie uratuje.
Tymczasem Ukraina zajmuje ...
1. miejsce w Europie pod względem zasobów rud uranu;
2. miejsce w Europie i 10. na świecie zasobów rud tytanu;
2. miejsce na świecie złóż rud manganu;
2. miejsce na świecie złóż rudy żelaza;
3. miejsce w Europie złóż gazu łupkowego;
7. miejsce na świecie złóż węgla kamiennego.
No i najlepsze na świecie sało, kwaszenyje ogórcy i huculska dżindżora mimo zacnej mocy nie powodująca kaca; ogółem – 4. miejsce na świecie pod względem wartości bogactw naturalnych.
Oprócz tego ma największą w Europie powierzchnię upraw rolnych, same czarnoziemy zajmują 4. miejsce na świecie, co pozwala wykarmić 600 mln ludzi! Na wygłodzoną Moskowię wystarczy, nawet jak ¾ rozkradną.
Mało kto wie też, że cały sowiecki przemysł kosmiczny od rakiet po ich elektronikę był dziełem uczonych ukraińskich, a i obecnie Ukraina zajmuje 4. miejsce na świecie w produkcji wyrzutni rakietowych, największy transportowy samolot świata An-225 dotychczas latający w jedynym egzemplarzu ma się wkrótce doczekać dwóch współbraci, zaś kupione od Turcji drony Bayraktar są już produkowane na licencji w mocno ulepszonej dzięki ukraińskim silnikom wersji.
Oczywiście te ostatnie osiągnięcia ukraińskiej myśli technicznej specjalnie kremlowskich ekspertów nie cieszą, ale jak widać, nie powstrzymały Putina od próby strzyżenia złotego runa Ukrainy na pożytek…, nie no, nie Rosjan oczywiście, ale jego zbójeckiej kliki. Ale jeśli nawet im się uda narabować ile wlezie, to gdzie teraz ulokują swoje bogactwa, bo przecież nie wpłacą na konta „Sbierbanku”?
Rosyjski blitzkrieg jakoś na razie nie wyszedł, „straszliwe” sankcje Zachodu wobec rosyjskich instrumentów finansowych nie przerażą zwykłego zjadacza (coraz chudszego) chleba w Rosji, natomiast klika szalonego cara mogła się poczuć nieswojo odcięta od swoich jachtów i willi na Lazurowym Wybrzeżu, kasyn Monte Carlo i Oxfordów dla dzieci.
Putinowi – jak Hitlerowi w 1944 – już wszystko jedno, ale oni woleliby zakąszać kawiorem „Dom Perignon” na Bahamach, a nie „Sowietskoje Szampanskoje” na Syberii. Gdy car Paweł I wysłał wojska (piechotą!) na brytyjskie Indie, został przez czujnych dworzan uduszony we własnej sypialni. Wiedzą o tym dworzanie Putina, więc każdy dzień udanego oporu Ukraińców skraca jego szanse na sukces, czyli przeżycie końca tej wojny. Na nieboszczyka zwali się wszystko, Zachód odetchnie z ulgą i podejmie z nową, „demokratyczną” Rosją business as usual…
A czy Ukraina to przetrwa? Dobrze, jeśli obchodzi to chociaż Polaków.